Muzeoblog

badania w kulturze

Muzeoblog

Serwis redagowany przez zespół Dynamiki Ekspozycji, poświęcony jest zjawiskom muzealnym. Prezentowane tu treści dotyczą innowacji w muzeach (o digitalizacji zbiorów czytaj na blogu „Wejdź Między Muzea”) i ich nowej roli wobec globalnych przemian społeczno gospodarczych. Jakie jest miejsce muzeum w gospodarce wiedzy? Przed jakimi szansami i zagrożeniami stają współcześnie muzea? Jak muzeum może stać się ważnym aktorem w społeczności lokalnej i przysłużyć się do jej rozwoju? Zapraszamy do wspólnego poszukiwania odpowiedzi na te pytania!

Żeglowanie jest koniecznością

Praca z analogiami jest jedną z bardziej efektywnych metod twórczych, które dobrze sprawdzają się zarówno przy tworzeniu nowych wystaw, jak i kompleksowych przestrzeni muzealnych. Poszukiwanie analogii pomiędzy pozornie odległymi tematami czy przedmiotami pozwala znaleźć nieoczywiste połączenia, a wraz z nimi nowy potencjał, zwłaszcza narracyjny, który można następnie innowacyjnie wykorzystać.
W tym poście chcę przedstawić efekty jednego ze spotkań konsultacyjnych, które dotyczyło funkcjonowania dużego kompleksu zabytkowego, a zadaniem warsztatów było określenie, jak specyfika turystyki kulturowej wpływa na określenie charakterystyki konkretnego doświadczenia turystycznego. Ponieważ miejsce było mocno związane z morzem, zaproponowałam posłużenie się przykładami żeglarskimi. Metafora żeglowania w odniesieniu do pracy muzealnej okazała się na początek bardzo klarowna i pomocna. Usprawniła myślowe eksperymenty, a także rozbudziła wyobraźnię. Wtedy pojawiły się opowieści o czterech wyjątkowych jednostkach pływających… 800px-Endeavour_IB

„Endeavour”, statek z pierwszej wyprawy kapitana Cooka. Jego nazwa oznacza odważną próbę, wyzwanie. Cook wypłynął między innymi po to, aby umożliwić przeprowadzenie pomiarów i badań astronomicznych (obserwacje przejścia Wenus przez tarczę Słońca), a następnie udał się na dalsze poszukiwania nowych lądów. Przy całej krytyce postawy kapitana Cooka wynikającej z podejścia do autochtonów Australii, uznawanego dziś za kolonialne, imponujące jest to, że jego podróże były pełne wielkich odkryć, zwłaszcza przyrodniczych.

nowych lądów. Przy całej krytyce postawy kapitana Cooka wynikającej z podejścia do autochtonów Australii, uznawanego dziś za kolonialne, imponujące jest to, że jego podróże były pełne wielkich odkryć, zwłaszcza przyrodniczych.
Cook był m.in. doskonałym kartografem, uzupełniał mapy podczas rejsów. Był też naukowo, czyli krytycznie, nastawiony do podejmowanych przez siebie zadań. Nie stronił jednak wcale od mądrości ludowej: jako jednemu z nielicznych kapitanów, udało mu się uchronić marynarzy przed szkorbutem, pod pokładem miał bowiem spore beczki z kiszoną kapustą (bogatą w witaminę C). Cook znany był, zwłaszcza pod koniec życia, z porywczości, ale wspominano go jako człowieka pełnego pasji i godnego szacunku. Czasem okresla się jego charakter przy pomocy nazw innych statków, którym przewodził. W kolejności (po „Endeavour”) były to: „Resolution” (postanowienie), „Adventure” (przygoda) i „Discovery” (odkrycie).

Co najmniej dwie z tych nazw zostały użyte dla wahadłowców kosmicznych NASA.

„Cutty Sark”, czyli znany wielu jako marka whisky, imponujący herbaciany kliper. Rozsławiły go dwa walory. Po pierwsze, uważany jest za najpiękniejszy żaglowiec świata, a umocowana pod bukszprytem figura skąpo ubranej Nanny pobudzała podobno marynarzy do snucia fantazji. Po drugie, „Cutty Sark” słynął z rozwijania ogromnych prędkości. W żeglarstwie oznacza to umiejętność wykorzystania dobrych i właściwych wiatrów, a także doskonałe opanowanie dostępnych technologii i narzędzi. Wreszcie, trudno o tym nie wspomnieć, „Cutty Sark” kojarzy się z regatami oraz z dobrze rozpoznawalnym produktem wysokiej jakości.

„Santa Maria”, flagowy statek Kolumba, o którym wiadomo, że przewodził wielkiej wyprawie, ale nie wspomina się, że osiadł na mieliźnie. I to zdarza się nawet największym żeglarzom. Zanim ta słynna karaka została St. Marią, nazywano ją Galicyjką, lecz reprezentacyjny charakter misji Kolumba sprawił, że została przemianowana. Mimo że karakami pływali także inni odkrywcy, Magellan i Vasco da Gama, właśnie Santa Maria stała się chętnie replikowanym statkiem. Jedna z replik jest udostępniona w Pracowni Literackiej A. Fiedlera w Puszczykowie.

 

„Przygoda” to nie tylko jeden ze statków kapitana Cooka, ale także łódka należąca do rodziny, o, przepraszam, Tatusia Muminka. Jest to jednostka zarządzana wyraziście przez jednego kapitana, ale służąca całej rodzinie, gdzie każdy ma swoją rolę. I, jak to z muminkami bywa, mimo że są dość infantylne, jedno można o nich powiedzieć: mają tolerancję dla swoich osobowości i różnic. Bycie dzieckiem (oraz bycie dorosłym dzieckiem) nie przeszkadza we wzięciu udziału w wyprawie, a „przygoda” jest czymś miłym i pożądanym bez względu na wiek.

Teraz, gdy statki wraz ze swoimi historiami przybiły do portu, rozpocznijmy wyciąganie wskazówek, porad i morałów, które mogą się nam przydać. Sam przegląd nazw pozwala sformułować kilka ważnych postulatów: warto ważyć się na śmiałe wyzwania. Przygody są kluczowym elementem dobrego czasu wolnego, nie tylko w wakacje. „Cutty Sark” to bohaterka wiersza słynnego szkockiego poety Roberta Burnsa (tego od Auld Lang Syne) – nie uciekajmy od inspiracji poetyckich. Wreszcie czasem, jak z St. Marią, dobrze zmienić nazwę.

Wykorzystanie nazw statków dla promów kosmicznych to może być informacja, że jedynym limitem jest niebo.

Sukces promocyjny „Cutty Sark” jest dowodem na siłę dobrego skojarzenia z produktem. Muzea, przypomnijmy, mogą z powodzeniem firmować różne produkty, także spożywcze (niekoniecznie alkohole). Warto także pamiętać o wydarzeniach, w których istotna jest zapierająca dech skala – w muzeach zwykle brak na to pieniędzy (i fregat), jednak wybór wydarzenia bywa czasem kwestią decyzji. Zawsze warto promować coś wyrazistego, niekoniecznie spektakularnego, ale jeśli mamy czym się chwalić, trzeba to przemyśleć.

A propos eventów i okoliczności towarzyszących inna nauka tkwi w historii wyprawy kapitana Cooka. Czasem muzea mogą stać się po prostu dobrymi punktami obserwacyjnymi, nawet jeśli widowisko nie dotyczy bezpośrednio kolekcji. Wspólnota ludzi oglądających niezwykłe zjawiska (jak zaćmienie słońca) jest silna, nie traćmy okazji do takich nawiązań.

„Przygoda” z Muminków jest natomiast – między innymi – przypomnieniem o dobrej pamiątce muzealnej. W ogóle statek w butelce jest świetnym symbolem charakterystycznego przedmiotu, stanowiącego możliwe oparcie (zakotwiczenie) dla nowych historii i wyobraźni.Zdjęcie „Przygody” z muminkowego sklepiku przedstawia zabawkę interaktywną „otwieraną i z figurkami”, której powstanie znajduje pełne uzasadnienie w miejscu, gdzie jest sprzedawana. Narracji, które mogą stać się początkami pamiątek muzealnych jest nieskończenie wiele.

W całej zabawie z analogiami chodzi o to, żeby spojrzeć na stare rzeczy po nowemu, znajdując takie ich właściwości, które były niewidoczne. Czego uczą nas statki?

Chociażby tego, że repliki są dobre, bo można ich używać, a nie tylko podziwiać (St. Maria). Albo że warto czasem wykorzystać sprawdzone, ludowe metody i rozwiązania tradycyjne (kiszona kapusta). Albo że w ogóle odwoływanie się do łapania wiatru w żagle, szerokich horyzontów, wolności, odkrywania jest jak świeża morska bryza dla myślenia.

Wyślij ten post emailem
Łucja Piekarska-Duraj
Łucja Piekarska-Duraj Dynamika Ekspozycji
48 (12) 422 18 84 w. 34

Zajmuje się antropologią społeczną, z tej perspektywy doradza muzeom i instytucjom kultury. W MIK pracuje w programie Dynamika Ekspozycji.

Formularz kontaktowy

  • Piotr Idziak pisze:

    Myślę, że można tu jeszcze dodać kolejny ważny element tej metafory: okręt to załoga. Żaglowiec na falach oceanu utrzymują przede wszystkim ludzie i ich zespołowa praca. Ćwiczenie dla zespołów „kim byśmy byli, gdyby nasza instytucja była okrętem” to jedna z metod symualcyjnych wykorzystywanych dla usprawnienia pracy w grupie. Wykorzystywane jest przy tym zjawisko, że ludzie chętniej współdziałają wobec wspólnego, wyraźnego zagrożenia/ wroga. dla marynarzy jest nim żywioł. W codziennej pracy instytucji kultury czasem trudno zidentyfikować takiego wspólnego przeciwnika choć pogoda się psuje a sztorm jest właściwie zawsze…

    • Łucja Piekarska-Duraj pisze:

      Mnie w żeglowaniu najbardziej fascynuje- w ramach analogii z pracą kreatywną- waga dobrego wykorzystania zasobów. Mam na myśli nie tylko załogę, która jest koniecznością (chociaż kpt Jack Sparrow udowodnił, że wyłącznie do wypłynięcia z portu), ale przede wszystkim poruszanie się dzięki wykorzystaniu wiatru, który trzeba złapać w żagle. Wiatr po prostu jest, dostępny za darmo, choć niezależnie od nas. Największą sztuką jest zjednoczenie załogi nie tylko w obliczu zagrożenia, ale aby wspólnie przemierzać oceany, że tak patetycznie powiem. Żywioł nie jest w tym sensie tylko zagrożeniem, choć nim bywa, ale również potencjałem. A dla niektórych wręcz powodem życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>