Muzeoblog

badania w kulturze

Muzeoblog

Serwis redagowany przez zespół Dynamiki Ekspozycji, poświęcony jest zjawiskom muzealnym. Prezentowane tu treści dotyczą innowacji w muzeach (o digitalizacji zbiorów czytaj na blogu „Wejdź Między Muzea”) i ich nowej roli wobec globalnych przemian społeczno gospodarczych. Jakie jest miejsce muzeum w gospodarce wiedzy? Przed jakimi szansami i zagrożeniami stają współcześnie muzea? Jak muzeum może stać się ważnym aktorem w społeczności lokalnej i przysłużyć się do jej rozwoju? Zapraszamy do wspólnego poszukiwania odpowiedzi na te pytania!

Masyw kolekcjonerski: niezwykła kariera eksponatu

trumienkiPrzechadzając się wśród setek przedmiotów zgromadzonych na wystawie „Masyw kolekcjonerski” zwróciłam uwagę na ekspozytor przywodzący na myśl szklaną trumienkę, jak z „Królewny Śnieżki”. Była to gablota prezentująca akurat kolekcję miniaturowych maszyn do szycia- najpewniej zabawek dla dorastających dziewczynek. Maszynki do szycia zostały ostatecznie pozbawione możliwości bycia użytymi w jakimś realnym celu, chociażby do zabawy. Ekspozytor stał się ostateczną trumienką przedmiotów, które teraz na zawsze będą tylko oglądane.

Co sprawia, że panuje ogólna zgoda na pozbawianie rzeczy cechy użyteczności? Rzecz w tym, że niezwykła kariera eksponatu bierze się z jego użyteczności a rebours, użyteczności z perspektywy systematyki, czyli sposobu semantycznego ujarzmiania i oswajania świata.

gablota Siła eksponatu tkwi w jego potencjale reprezentacji. Rzecz w gablocie nie jest tylko sobą, ona reprezentuje pewien szereg rzeczy, stworzony jako jedna z kategorii strukturyzujących i objaśniających świat. Nieużyteczny eksponat kondensuje w sobie wszystkie możliwe użycia i znaczenia. Jest idealnym modelem znaczeniowym, odsyła daleko poza siebie. Tylko zamknięty w szklanej trumience ekspozytora ma szanse zaistnieć semantycznie, jako przedmiot znaczący- właśnie dlatego, że muzeum pozwala na zatrzymanie jego zwykłego biegu życia (i zużywania, wreszcie niszczenia). Gablota mumifikuje rzecz, ale tym samy gwarantuje jej życie po życiu.

Warto pomyśleć o tym oglądając pojedyncze eksponaty, patrząc na nie jako na reprezentacje kategorii przedmiotów wyselekcjonowanych i zinterpretowanych przez kustosza/kuratora.


„Masyw Kolekcjonerski” budzi natomiast inne niepokoje. Masyw Sosenków przytłacza, nie daje oddechu, nie pozwalając także na bezpośredni kontakt z rzeczami- tu rzeczy nie reprezentują kategorii, do których należą. Tutaj podkolekcje odsyłają raczej do istoty kolekcjonerstwa.
Mamy tu też do czynienia z niekończącymi się szeregami przedmiotów, które różnią się między sobą często jedynie detalami. Przytłoczenie ich ogromną ilością przynosi taki naturalny skutek, że zadajemy sobie pytanie o sensowność zbieractwa. Po co tworzyć kolekcje? Po co posiadać?

lalki sosenków

Znowu instalacja Kuśmirowskiego pokazuje, w jak różnych kontekstach odbywa się kategoryzacja świata. Przykłady, na które Kuśmirowski się powołuje odsyłają do opresyjności systemu (jakiegokolwiek): są tablice informacyjne z hodowli trzody chlewnej, poczekalnia laboratorium medycznego, magazyny książek, regały ze szkłem, strychy… Kuśmirowski symuluje sytuacje proto muzealne, gdzie dystans do eksponatów wzmocniony jest kratami zakończonymi drutem kolczastym. Niedostępne przedmioty, których sens bytu wyjaśnia to, że ktoś je skategoryzował jakoś.

gabinet kuśmirowskiego

W sumie więc „Masyw Kolekcjonerski” daje do myślenia. Szkoda, że nie wykorzystano potencjału „niemego” personelu wystawy (proszę nie dotykać eksponatów)… wystawa jest w sposób idealny nie interaktywna. Jedyna prawdziwa interakcja odbywa się na poziomie interpretacji, co może stanowić pewną trudność w zwiedzaniu, ale i ta trudność jest w koncept wyraźnie wpisana. I jeszcze jedna rzecz, można mieć poczucie, że mimo, że samemu się ogląda, to eksponaty nabrały tak dużej podmiotowości, ze one też i nas oglądają. To dobre uchywcenie obustronnej relacji człowiek: rzecz.
patrzą na mnie dziwne oczy, ze wszystkich stron

Wszystkie zdjęcia: by-nc-saAvram Iancu

Wyślij ten post emailem
Łucja Piekarska-Duraj
Łucja Piekarska-Duraj Dynamika Ekspozycji
48 (12) 422 18 84 w. 34

Zajmuje się antropologią społeczną, z tej perspektywy doradza muzeom i instytucjom kultury. W MIK pracuje w programie Dynamika Ekspozycji.

Formularz kontaktowy

  • Sebastian Wacięga pisze:

    Dla mnie ta wystawa prezentowała rzeczy, które zyskały nową jakość, dzięki temu, że zostały wyeksponowane. Były to jednak rzeczy, a nie budzące respekt eksponaty.
    Ich eksponatowość polegała na tym, że zostały raczej „zamrożone” niż „zmumifikowane” i nie straciły swojej żywotności. Kiedy oglądamy gliniane skorupy albo narzędzia na wystawie archeologicznej ciężko się z nimi utożsamić, wczuć się w rolę ich użytkownika. Bo są to eksponaty właśnie. W przypadku rzeczy zgromadzonych w „Masywie” nie ma tej bariery. Gdyby reguły zwiedzania pozwalały wyjąć rzeczy z gablot niejedna osoba zwiedzająca chętnie, by pobawiła się resorówkami, uszyła sukienkę dla lalki lub dołączyła się do planszowej gry.
    Gablota, czy ekspozytor nie jest trumienką dla rzeczy, ale opakowaniem, sposobem na zamienienie składowiska rzeczy w wystawę. Gabloty w „Masywie kolekcjonerskim” porządkują zwiedzanie i ułatwiają skupienie na poszczególnych przedmiotach lub kategoriach przedmiotów. Dzięki wyeksponowaniu zwykłe rzeczy zyskują na znaczeniu, stają się ciekawsze, ważniejsze, poświęcamy im więcej uwagi, niż gdybyśmy zobaczyli je na wolności. Zaprezentowane w „Masywie” rzeczy były bliskie zwiedzającemu – budziły emocje, umożliwiały przeniesienie się w czasie do czasów dzieciństwa lub wyobrażenie sobie dziecięcych lat ojców, matek, babć i dziadków.
    „Masyw” nie przytłacza, nie zmusza do respektu, nie zobowiązuje. Daje wolność, pozwala na swobodną przechadzkę i wyszukanie czegoś dla siebie.

  • marcin pisze:

    większość zdjęć z wystawy, które udało mi się namierzyć na flickr

  • Łucja Piekarska-Duraj pisze:

    Dzięki, Seba, za nieco inne spojrzenie! Zauważyłam, że używanie określenia „rzecz”, a nie „eksponat” od razu sprawia, że przedmiot rozważań jest lżejszy. Mówiąc o „mumifikacji” chodziło mi w zasadzie o mumifikację semantyczną: eksponaty/ rzeczy do eksponowania zostają na wystawie raz na zawsze skategoryzowane, a przez to, że są pozbawione możliwości odkrywania ich nowych użyć praktycznych, ogranicza się także ich potencjał semantyczny. Ogranicza do snucia własnych narracji i interpretacji, ale nie zamyka na zawsze- jasne. Piszesz o tym, jako o „regułach zwiedzania”. Swoją drogą bardzo ciekawie rozpoczyna się wątek słowny: może rzeczywiście raczej wystawa „zamraża” (hibernuje:)), a nie „mumifikuje”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>