Często rozpoczynając audyty instytucji muzealnych łapiemy poważny zawrót głowy wynikający z nadmiaru impulsów, jakie docierają do nas od samego początku wizyty w nowym miejscu. W DE wykorzystujemy ten pierwszy chaos, żeby uchwycić i zanotować „pierwsze wrażenie”, czyli bardzo ulotny stan zadziwienia, stawiania pierwszych pytań, czasem pierwszych obserwacji, które potem trudno już odnaleźć. Chodzi o to, że podczas tego pierwszego spotkania z miejscem doświadczamy wszystkiego wielowymiarowo: nie tylko poznajemy muzeum (wystawę, obiekt), ale także odczuwamy różne emocje, a także widzimy braki, do których potem można przywyknąć. Z czasem, w trakcie pracy nad poszczególnymi projektami, nasze zainteresowania i zamówienie wpływają na ostateczny kształt późniejszych doświadczeń.
Jednak, podobnie jak z burzą mózgów, która po erupcji pomysłów, powinna kończyć się podsumowaniem, tak i w przypadku audytów i wizyt dobrze jest użyć jakiegoś sposobu na uporządkowanie myśli. Ideałem nie jest jednak zero-jedynkowy algorytm w typie Excella, choć trudno odmówić temu narzędziu prostoty. Mowa o piramidzie Maslowa, popularnym koncepcie psychologicznym, który z dużym powodzeniem można wykorzystywać w dziedzictwie kulturowym. Pomysł jest wtedy taki, żeby spojrzeć na odwiedzane miejsce w kontekście całościowej „wizyty” i sprawdzić, czy i jak zaspokajane są potrzeby gości.
Skąd możemy wiedzieć, jakie te potrzeby są i które z nich uznać za najważniejsze? Wskazówki zawiera model, o którym tutaj mówię. Oczywiście model Maslowa jest jednym z wielu możliwych sposobów uporządkowania hierarchii potrzeb – zobaczmy, co proponuje.
Zaczynając od najbardziej podstawowych, jakimi są: potrzeby fizjologiczne, a następnie bezpieczeństwa, budujemy kwestionariusz dotyczący oceny przestrzeni. Przykładowe pytania powinny dotyczyć: wentylacji (dostępu tlenu), toalet, punktu gastronomicznego w pobliżu, miejsca, gdzie można odpocząć, ale także (z drugiego poziomu) trzeba przyjrzeć się poczuciu bezpieczeństwa zwiedzającego: czy nie będzie zagubiony, czy nie będzie miał poczucia osamotnienia, czy może zwrócić się o pomoc do pracowników muzeum.
Kolejnym, wyższym poziomem piramidy Maslowa jest potrzeba afiliacji, przynależności i miłości. W kontekście muzealnym warto z jednej strony pomyśleć tutaj o społecznościach budowanych przy muzeach- potencjale kółek hobbystów, klubów przyjaciół itp., ale także o roli, jaką muzea mogą odegrać na poziomie lokalnym (a także w niektórych przypadkach narodowym) dając powód do dumy, czy będąc po prostu miejscem spotkań. Zaspokojenie potrzeby utożsamienia się z jakąś grupą można stworzyć poprzez umiejętne budowanie narracji wystaw, gdzie odwołujemy się do własnych doświadczeń zwiedzającego. W ten sposób muzeum może dać pretekst do refleksji tożsamościowej.
Przedostatni poziom piramidy dotyczy szacunku i uznania. Satysfakcji i dobrego samopoczucia wynikających z zaspokojenia tych potrzeb może dostarczyć sama wizyta w muzeum- miejscu ważnym. Potem taka wizyta, może być powodem do wyrażenia czyjegoś uznania, wzmocnienia swojego kapitału społecznego. Maslow wspomina też o „wyczynie”, osiągnięciu – może zapewnić je np. rozwiązanie zadań, zagadek, czy przejście jakąś trasą muzealną wymagającą wcześniejszej lub zdobytej na miejscu wiedzy, a – zwłaszcza dla rodziców z dziećmi- sama wyprawa do muzeum może być wyczynem.
Wreszcie czubek piramidy- potrzeba samorealizacji. Hmm, brzmi to dość poważnie, ale tak naprawdę Maslow umieścił tu przede wszystkim realizację potrzeb estetycznych i poznawczych. Zwłaszcza istotne jest obcowanie z pięknem i poczucie harmonii- coś, co wiele muzeów zapewnia zgodnie ze swoją podstawową misją.
No właśnie, chodzi o to, że trudno rozkoszować się pięknem, gdy jest się głodnym, zmęczonym, zgubionym. Dowodem na to są często słyszane relacje z wizyt w muzeach, które zaczynają się od narzekania na śliskie schody, brak toalet, czy ogrzewania.
Rzeczywiście model Maslowa jest przejrzysty i bardzo dobrze porządkuje myślenie o potrzebach zwiedzających.
Niejasności zaczynają się na najwyższym szczeblu piramidy, kiedy odniesiemy go do dość często spotykanych postulatów o „pobudzaniu”, czy też „kształtowaniu” potrzeb lub wartości odbiorców przez kulturę.
Na czym takie działanie miałoby polegać?
Czy są na ten temat też jakieś modele?
A może jest to proces, którego nie da się ująć modelowo?
Masz rację, że nie wszystko (a raczej mało co) da się ując w sensowny model. Tak samo jak nie wierzę w model miłości romantycznej, tak i trudno mi się przekonać do ujednoliconego sposobu realizacji górnej części piramidy Maslowa. Sądzę jednak, że samo narzędzie jest niezłe, bo pozwala sprawdzić zwłaszcza realizację podstawowych potrzeb. Debata o tym, czy raczej kształtować potrzeby, czy odpowiadać na istniejące jest- swoją drogą- inną rzeczą. Tutaj zaś innowacyjne może być to, że o muzeum w ogóle można myśleć jako o elemencie samorealizacji.
Mnie to przekonuje. Zwykle o piramidzie Maslowa rozmawia się o wiele bardziej teoretycznie albo na szerokich przykładach, które trudno zweryfikować. Tu sprawa jest prosta. Wszystkie potrzeby muszą mieć szasnę realizacji w ciągu 2-4 godzin pobytu w muzeum.
Rzeczywiście pociągające jest eksperymentowanie w praktyce z narzędziami kojarzonymi głównie z teorią, a od czasu do czasu warto też całkiem uprościć sobie życie.
Piramida, jak to model, sporo upraszcza, ale sam odczułem że brak dostępu do kawy w Quai Branly obniża jakość doświadczeń…
Myślę że jest to szerszy temat dobrego projektowania przestrzeni, tak by była jak najbardziej użyteczna i wygodna. W muzeum spędza się przecież nie rzadko mnóstwo czasu niesamowicie aktywnie: chodzi się, ogląda się, robi się coś, jest się bodźcowanym… Jak sprawić żeby sił starczyło na jak najdłużej i żeby nagromadzenie drobnych niewygód nie przysłaniało treści?
– piramida to wyzwanie!