Wielu trudno uwierzyć, że jest takie muzeum, do którego dzieci same ciągną rodziców i wizyta w którym jest udanym sposobem na spędzenie dobrego czasu wolnego. Mimo kilku mankamentów Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie jest bezsprzecznie jednym z muzealnych fenomenów ostatnich lat. Konsekwentnie prowadzonej polityce rozwoju miejsca w oparciu o kompetentnie rewitalizowaną bazę w zabytkowej zajezdni tramwajowej pomagają dobre pomysły. Misją instytucji jest zachowanie i prezentacja technicznego dziedzictwa Krakowa.Wielu zwiedzających przyciąga unikalna kolekcja tramwajów i samochodów z czasów PRL, dobrze działa ekspozycja poświęcona drukarstwu, na uwagę zasługuje także oddalony od MIMK, ale ściśle we współpracy z nim stworzony Ogród Doświadczeń. Jednak głównym magnesem muzeum jest interaktywna wystawa dla dzieci.
Piszę „dla dzieci”, ale tak naprawdę to przestrzeń, w której dobrze odnajdą się wszyscy ludzie, którzy mają trochę ciekawości i nie boją się wejścia w skórę ciekawych wszystkiego dzieci. Słyszeliśmy kiedyś taką złotą zasadę, że jeśli wystawa nie podoba się dzieciom (JAKAKOLWIEK) to nie jest dobra. Nowa wystawa „Wokół koła” w MIMK jest już drugą propozycją muzeum, w której doskonale odnajdują się nie tylko maluchy, choćby dlatego warto się jej bliżej przyjrzeć. Otwarta trzy tygodnie temu ekspozycja opowiada o kole- w jego różnych zastosowaniach. Żyroskopy, pojazd kołowy, koło dla chomika, idealne koło Leonarda, płyta winylowa i dvd- to tylko kilka wynalazków, których działanie można zrozumieć odwiedzając wystawę. I- na szczęście- autorzy nie ograniczyli się do techniki, zauważając słusznie, że jest technika częścią kultury, wobec czego warto wyjaśnienia fizyczne wzbogacić o szerszy komentarz. W aranżacji wystawy przeważają interaktywne ekspozytory, w większości opisane w sposób zrozumiały, choć długość tekstów przekracza znacznie możliwości czytelnicze dziecka młodszych klas podstawówki. Jednak ponieważ wiem, jak trudno dobrze napisać podpis pod eksponat, doceniam to, że przynajmniej dla mnie opisy były zrozumiałe- choć nie potrafię powtórzyć zbyt wielu zasad działania tych urządzeń (ale myślę, że to nie jest wina muzeum). Spodobało mi się wykorzystanie rozwinięcia liczbowego liczby pi, które pojawia się na wszystkich ścianach hali, gdzie jest wystawa. Aranżacja jest ładna i nowoczesna. Można dotykać, jest dużo miejsca i kolorów.
Wreszcie napiszę to, co wydaje mi się najważniejsze. Wielu muzealników w obawie przed disnejlandyzacją swoich placówek ucieka przed wprowadzeniem interaktywnych rozwiązań. Natomiast MIMK dobrze radzi sobie z tym problemem: właśnie dzięki temu, że w wystawie interaktywnej interesująco pokazuje świat fizyki przyciąga gości, którzy -czasem przy okazji- odwiedzają też inne kolekcje. I nie ma problemu.
Bardzo dobrze wymyślona jest oferta edukacyjna. Szkoda, że brakuje otwartych zajęć dla indywidualnych zwiedzających, zwłaszcza rodzin. Takie weekendowe warsztaty mogłyby być rozwinięciem wątków rozpoczętych na wystawie, posłużyć do kolejnych doświadczeń, wreszcie utrwalić wiedzę, której tak dużo pojawia się na ekspozycji. Szkoda też, że nie ma dobrego sklepu muzealnego, ani eksperymentalnej restauracji, ale nie będę na to narzekać. I tak MIMK pozostaje jednym z ważniejszych w Krakowie przykładów na to, że muzea mogą być miejscami dobrego czasu wolnego.
Odrębnym tematem jest kwestia sensownego zaprojektowania przestrzeni, która spełnia oczekiwania zarówno dzieci jak i dorosłych. To duże wyzwanie. Czy wydzielać odrębne sale, gdzie dzieci mogłyby się bawić? Kto będzie się wtedy opiekował dziećmi? Może wprowadzać elementy dziecięce do narracji dorosłej? „Wokół koła” podobnie, jak wcześniejsza stałą wystawa interaktywna, są przykładami kompromisowych rozwiązań. Dla mnie osobiście wspaniałym rozwiązaniem był także „Ogród trudnych słówek” czyli mądry i atrakcyjny plac zabaw, zorganizowany pomiędzy budynkami muzealnymi, a ogródkiem pobliskiej restauracji. Taka przestrzeń nie frustrowała, ani nie nużyła nikogo: dzieci bawiły się same pod okiem rodziców, którzy pod parasolem mogli cieszyć się latem.
Obserwuję to muzeum od wielu lat, od czasu, kiedy w pobliskiej hali na św. Wawrzyńca stał jeden smętny stary tramwaj. Zmiany, które zaszły w międzyczasie pozwalają mi mieć nadzieję, że wszystko tam idzie ku jeszcze lepszemu.
Dziękuję Markowi Golonce za udostępnienie zdjęć z nowej wystawy.
Dodaj komentarz