Muzeoblog

badania w kulturze

Muzeoblog

Serwis redagowany przez zespół Dynamiki Ekspozycji, poświęcony jest zjawiskom muzealnym. Prezentowane tu treści dotyczą innowacji w muzeach (o digitalizacji zbiorów czytaj na blogu „Wejdź Między Muzea”) i ich nowej roli wobec globalnych przemian społeczno gospodarczych. Jakie jest miejsce muzeum w gospodarce wiedzy? Przed jakimi szansami i zagrożeniami stają współcześnie muzea? Jak muzeum może stać się ważnym aktorem w społeczności lokalnej i przysłużyć się do jej rozwoju? Zapraszamy do wspólnego poszukiwania odpowiedzi na te pytania!

Zen w Auschwitz: jeszcze raz

Napisałam we wrześniu posta, który Czytelniczki muzeobloga szybko skomentowały. Skłoniło mnie to do zgłębienia tematu, co ostatecznie trwało znacznie dłużej, niż nakazuje świeżość relacji. Poniżej wracam więc do podsumowań wizyty w muzeum w Auschwitz i tego, o czym mogłam tam usłyszeć od Toma Wrighta, mistrza zen, który tematem Holokaustu zajmował się podczas swoich studiów w Polsce. Ponieważ muzeoblog zajmuje się tematyką muzealną, a mniej rozważaniami o duchowości, na koniec będę chciała podsumować te refleksje, odnosząc się do wystawy, odchodząc od rozmyślań o zen.

W przesłaniu zen w kontekście Auschwitz chodzi generalnie o to, aby porzucić, a przynajmniej zawiesić na jakiś czas dyskurs winy i kary jako zasadniczej przestrzeni rozmowy, interpretacji i obecności w społecznej pamięci. W zen w ogóle ważna jest bowiem integralność doświadczenia, uważność i stopienie się z doświadczeniem chwili. Ważne jest także, a może przede wszystkim, dążenie do zintegrowania siebie: w tym także przeszłości i przyszłości, które w perspektywie buddyjskiej są wytworem umysłu.

Kolejne hasła: współczucie i przebaczenie. W Auschwitz można realnie medytować nad ich sensem – jako możliwym sposobie oswojenia trudnego doświadczenia pobytu w tym miejscu. Łatwo jednak zawahać się przed takim gestem, niezależnie od tego, czy mamy istotne dowody (wojennego) winy i zwycięstwa. Dlaczego mielibyśmy przebaczać? Katom? Warto zastanowić się, na ile „kaci” sami także byli ofiarami: nie po to, aby ich usprawiedliwiać, a raczej dlatego, by zobaczyć całą sytuację w szerszym kontekście.

Nie, nie chodzi mi o poprawność polityczną nakazującą zamianę słowa „Niemcy” na „hitlerowcy”, choć faktycznie główne motywacje do działania owych katów nie są nam do końca znane (dla narodu? dla idei? dla wodza?). Chodzi o siłę wybaczenia, jaką od czasu do czasu demonstrują ci, co zagładę przeżyli, i wobec tego mają moralne prawo do podejmowania takich gestów. Opowiadał mi cytowany wcześniej znajomy mistrz zen o niejakiej Ewie Kor, jednej z ofiar doktora Mengele, która pojechała na zgromadzenie ONZ, aby odczytać akt przebaczenia, jaki chce wykonać wobec niego. Chciała i musiała to zrobić, aby w jakikolwiek sposób oswoić i przyswoić dawne traumy. Siła i znaczenie takiego gestu są oczywiście inne, niż „wymedytowane” wybaczenie w imię – powiedzmy – dziedziczenia cierpienia (np. przez naród).

Takie postępowanie jest z natury rzeczy bardzo buddyjskie: może być traktowane jak oczyszczenie i próba integracji własnego życia.

Kto jest gotowy na taki szczery gest? Co o nas samych mówi stosunek do Auschwitz jako miejsca i faktu społecznego?

Mądrość ludowa mówi, że złość nikomu jeszcze dobrze nie zrobiła. Także porzucenie gniewu wymierzonego w innych ludzi jest zaleceniem i praktyką buddyjską. I także (obok współczucia i nieobwiniania) i to zalecenie w kontekście wizyty w Auschwitz wydaje się absurdalne. Wszak tutaj właśnie chodzi o emocje, chciałoby się powiedzieć, ekstremalne przeżycie zawierające współczucie ofiarom. Wydaje się, że jednym z rezultatów zwiedzania muzeum w Auschwitz powinien być sprzeciw i bunt wobec zła, które tam miało miejsce.

Dlatego przytaczam te słowa wokół pytania co ma zen do Oświęcimia bez większego przekonania, że jest to skuteczna metoda zmierzenia się z tematem. Inna rzecz, że trudno znaleźć metodę uniwersalnie dobrą, a w dodatku budzącą jakieś nadzieje związane z tym, że ludzie będą znacząco lepsi i nie powielą błędów przeszłości. W wychodzącym poza nihilizm buddyzmie, nawet jeśli jest już tak kiepsko, emocje, jakie się w muzeum pojawiają, należy spostrzec i zaakceptować.

Taka postawa nastawiona na współczucie nie stawiałaby nacisku na zbiorową odpowiedzialność, czy „konieczność dziejową”. I w tym kontekście można być może także pomyśleć o jakiejś możliwej formie aranżacji wystawy, która angażuje i interpretuje przestrzeń dawnego obozu. Ta istniejąca nie pomaga – moim zdaniem – w niczym poza nabyciem historycznej wiedzy. Istniejące rozwiązania wystawiennicze nie  wspierają zwiedzających w aktualizacji treści, które są tam zaprezentowane. Owszem, uczenie historii jest ważne, ale nie oznacza to, że ze względu na wyjątkowość tej przestrzeni można pominąć inne oczekiwania, jakie można mieć w stosunku do wystaw muzealnych.

Wyślij ten post emailem
Łucja Piekarska-Duraj
Łucja Piekarska-Duraj Dynamika Ekspozycji
48 (12) 422 18 84 w. 34

Zajmuje się antropologią społeczną, z tej perspektywy doradza muzeom i instytucjom kultury. W MIK pracuje w programie Dynamika Ekspozycji.

Formularz kontaktowy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>