Muzeoblog

badania w kulturze

Muzeoblog

Serwis redagowany przez zespół Dynamiki Ekspozycji, poświęcony jest zjawiskom muzealnym. Prezentowane tu treści dotyczą innowacji w muzeach (o digitalizacji zbiorów czytaj na blogu „Wejdź Między Muzea”) i ich nowej roli wobec globalnych przemian społeczno gospodarczych. Jakie jest miejsce muzeum w gospodarce wiedzy? Przed jakimi szansami i zagrożeniami stają współcześnie muzea? Jak muzeum może stać się ważnym aktorem w społeczności lokalnej i przysłużyć się do jej rozwoju? Zapraszamy do wspólnego poszukiwania odpowiedzi na te pytania!

Zarządzanie frustracją w procesie kreatywnym

W zeszłym tygodniu wysłuchałam żalów trójki muzealników reprezentujących różne instytucje. Chodziło o to, ogólnie rzecz biorąc, jaki wpływ ma na ich działalność kryzys. Wszyscy przyjmują jakąś strategię przeżycia, starając się wspierać swoich dyrektorów, realizować misje, a zarazem zachować dystans do siebie i sytuacji. Chcę tutaj podsumować te żale i przywołać zasłyszane strategie, „kryzys” zdaje się bowiem, jak mgła, rozlewać wszędzie, zaciemniając gdzieniegdzie pole widzenia.banki

Zaczął się nowy rok, a tu, zamiast radości z potwierdzenia, że wreszcie zrobimy dawno planowaną, autorską, spektakularną wystawę, dowiadujemy się, że z minimalnym budżetem, mamy przygotować „coś fajnego”. A więc znowu nie będzie spektakularnych efektów, znowu przegraliśmy zakład, że tym razem się uda przechytrzyć kryzys, znowu ostatnia prosta się wydłuża.

W zasadzie… jakby na to spojrzeć z innej strony… przecież… mamy przewagę aksjologiczną. Wobec tego nie powinno nas, dorosłych ludzi, zanadto martwić, kiedy nie udaje się zrealizować tak zwanych wymarzonych projektów i ambitnych planów, a na początek roku, tuż po życzeniach, dowiadujemy się o kolejnych cięciach. „To będzie rok przetrwania” – usłyszałam w znajomym muzeum.

Jednym z możliwych środków zaradczych, żeby nie zwariować, może być w takiej sytuacji magia PR, tym razem zastosowana nie na zewnątrz, czyli aby uspokoić czujność dziennikarzy, tylko „do środka”. Spotykamy się z zespołem i przedstawiamy „strategię poziomego wsparcia”. Już to słyszę: wykorzystajmy ten rok jak najlepiej: co prawda nie uda się nic wydać ani wyprodukować, ale możemy… no właśnie, co możemy? Możemy zorganizować wzajemne szkolenia i treningi. Bezkosztowo. W końcu każdy na czymś się zna. Zamiast wystawy przeprowadzimy projekt badawczy. Optymalnie „wieloletni”, wtedy nie zobowiązujemy się do terminu finalizacji. Można też przekształcić się w zespół konsultacyjny. Jako ludzie przewagi aksjologicznej będziemy doradzać komercji, która mimo, że wie gorzej niż my, to ma więcej pieniędzy. Wreszcie skoncentrujmy się na powiększaniu własnego kapitału kulturowego. Być może zaprzyjaźnione instytucje kultury dadzą nam kilka bezpłatnych wejściówek, skoro nie będzie nas i tak stać na normalne bilety.

Merytorycznym sposobem uniknięcia matni jest pójście w interpretację i refleksję. To jest takie eleganckie, europejskie wybrnięcie z trudnej sytuacji – bazuje na autorefleksji. Wzmacnia samoświadomość. Wreszcie mamy czas na uporządkowanie metody. I możemy poćwiczyć styl.

Takie rady przypominają mi techniki przetrwania w PRL-u. Wzajemna samopomoc, wyroby czekoladopodobne, torty z marchewki i sieć znajomości pozwalały jakoś polukrować wszechobecną żenadę biedy. Właściwie to w ogóle nie było poczucia żenady, a dziś jest. Dlaczego? Może odzwyczailiśmy się na jakiś czas od konieczności walki o wszystko? Może bezpodstawnie uważamy, że się nam coś należy?

Zawsze pozostaje wreszcie emigracja wewnętrzna. W tej, dość staromodnej, opcji staramy się nie obrażać na świat. Po prostu nie oglądamy telewizji (jeżeli mamy w ogóle telewizor), żeby nie myśleć, że w społeczeństwie jest niski poziom kultury. Omijamy tak zwane galerie handlowe. Czytamy – dajmy na to – Platona, stronimy od Pascala i dekadentów. Uciekamy w praktyki codzienności. W końcu, jako ludzie przewagi aksjologicznej, potrafimy zinterpretować nawet gotowanie jako metaforę polityki wielokulturowości. Szukamy harmonii w prostocie. W końcu chodzi o to, żeby przetrwać i za bardzo nie zgorzknieć.

Jeśli więc przez ostatnie kilka lat pracowaliśmy nad projektem, którego forma będzie tak okrojona, że tylko tytuł się zgadza, przypomnijmy sobie ten stan ducha z początku drogi. Wszystko było możliwe. Nie myśleliśmy ograniczeniami finansowymi. Radość udziału w czymś ważnym dodawała lekkości naszym skojarzeniom i myślom. Przekonanie o świeżości i oryginalności pomysłów poprawiało nam humory, niczego się nie baliśmy. Czyż nie było to wartością?

Nie lubię optymizmu na siłę, a tym bardziej uniwersalnych porzekadeł. Chyba jednak pozwolę sobie na autoprzestrogę, żeby nigdy nie mówić, że gorzej już być nie może.

PS Liczba mnoga, jaką w tym poście przyjęłam, nie wynika z tego, że się czuję wyjątkowo uroczyście i władczo albo piszę o nas, zespole Dynamiki Ekspozycji. To nie pluralis maiestatis, a raczej „participans”. Być może w obliczu kryzysu formuje się środowisko, które w normalnych okolicznościach jest znacznie mniej zintegrowane.

 

Wyślij ten post emailem
Łucja Piekarska-Duraj
Łucja Piekarska-Duraj Dynamika Ekspozycji
48 (12) 422 18 84 w. 34

Zajmuje się antropologią społeczną, z tej perspektywy doradza muzeom i instytucjom kultury. W MIK pracuje w programie Dynamika Ekspozycji.

Formularz kontaktowy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>