Nie, nie, wcale się nie przedstawiam czytelnikom w obcym języku. Z przyjemnością prezentuję dziś za to jeden tylko eksponat… czy może raczej trzeba powiedzieć zespół eksponatów? Parę? A może osobę? wykopalisko? zwłoki?
Oto Lucy, znana niektórym jako najstarsza mieszkanka naszej planety. To znaczy… najlepiej zachowana? najlepiej odkopana? ważna dla ewolucji? stara, bo dawno żyła, czy stara, bo wiekowo umarła?
Naturalnym środowiskiem jest dla Lucy obecnie w Muzeum Historii Naturalnej w Genewie, choć naprawdę pochodzi z okolic Etiopii. Otaczają ją różne wypchane zwierzęta, szkielety i kości, inscenizowane biotopy, i różne obrazki przyrodnicze. Lucy jest najbardziej ludzka z tej grupy, choć należy do dyskursu przed-historycznego. W takich sytuacjach często, aby przybliżyć eksponat czy temat publiczności, wykorzystuje się anegdotę związaną z odkryciem lub prowadzeniem prac naukowych. Tutaj rolę tę spełnia ścieżka dźwiękowa, nagrana w pierwszej osobie (Jestem Lucy…) uruchomiana przyciskiem przez zwiedzającego. Słyszymy wtedy pierwsze dźwięki przeboju Beatlesów „Lucy in the sky with Diamonds”, piosenki, której „słuchali archeolodzy, gdy prowadzili prace wykopaliskowe”. Lucy to zrekonstruowana na podstawie tych prac figura, wykonana z trwałego materiału i ustawiona bez barierek w przestrzeni muzeum. Można więc stanąć obok niej, porównać się i dotknąć, na przykład jej dziwnego czoła. Ta Lucy-figura stoi na przeciwko „własnego” szkieletu, autentycznych kości zaaranżowanych w szklanym ekspozytorze, gdzie znajdują się ponadto szczegółowe komentarze i wyjaśnienia.
Na co warto zwrócić uwagę? Po pierwsze Lucy jest przykładem tzw. highlighte’u, czyli wybranego eksponatu, który jest ważny dla całej wystawy, a czasem ją wręcz reprezentuje. Po drugie eksponat przedstawia się sam- narracja w pierwszej osobie jest udanym, sprytnym zabiegiem przybliżającym eksponat gościom. Po trzecie anegdota połączona jest z rozpoznawalną linią melodyczną, która na trwale łączy się zwiedzającym w głowie nie tylko z Lucy, ale i z całym muzeum. Oczywiście, wykorzystując prawo cytatu, muzeum użyło wyłącznie pierwszych dźwięków. Wreszcie kwestia dopowiedzenia. Szkielety, podobnie jak niekompletne skorupy, nie znaczą wiele dla laików, mimo, że często mają wielka wartość dla specjalistów. Dlatego warto pokazać jeden eksponat na różne sposoby – takie pozorne powtórzenie daje szansę na zapamiętanie treści. A sam zabieg polegający na nadaniu imienia jest w ogóle dobrym sposobem przybliżenia eksponatów niemych, abstrakcyjnych, lub gubiących się wśród masy bardzo podobnych do siebie rzeczy. Lucy dostaje dzięki temu swoja historię i możemy, jak w piosence, wyobrazić ją sobie i ten obraz zachować na dłużej.
Dodaj komentarz