W Amsterdamie mieści się największe holenderskie muzeum etnograficzne – Tropenmuseum. Omówienie jego zawartości byłoby równie trudne, co próba uważnego obejrzenia całej ekspozycji. Wydaje się, że Tropenmuseum podjęło próbę stworzenia ekspozycji-encyklopedii prezentującej kultury świata. Dlatego liczba i różnorodność prezentowanej całości może przytłaczać zwiedzających. Na szczęście Tropenmuseum opracowuje również dla swoich gości wybrane zagadnienia. Przykładem jest wystawa czasowa poświęcona czerwieni (ROOD), jej znaczeniom w różnych kulturach świata oraz kontekstom, w których pojawia się ta barwa (np. politycznym, erotycznym czy religijnym).
Najciekawsze doświadczenia Tropenmuseum zebrałem w niewielkiej sali poświęconej muzyce. W gablotach umieszczono kilkadziesiąt instrumentów. Za pomocą ekranu dotykowego
i słuchawek mogłem posłuchać każdego z nich, dowiedzieć się, z jakiego kraju pochodzi i czym się charakteryzuje. Autorzy zadbali o przyjazny opis i możliwość wybierania eksponatów do bliższego poznania. Jednak zwiedzanie nie kończy się na oglądaniu, czytaniu i słuchaniu. W pobliżu gablot z instrumentami mieszczą się dwie wyciszone kabiny. W jednej z nich można przejść krótki kurs jodłowania lub śpiewu gardłowego prowadzony przez instruktora nagranego na ekranie.
Dźwiękoszczelne drzwi pozwalają na bezkarne, samodzielne próby śpiewania wybraną techniką wokalną. W drugiej kabinie kolejna niespodzianka – możliwość odsłuchania utworów prezentowanych przez muzeum, utworów nagranych przez innych zwiedzających, a nawet nagrania własnej kilkominutowej piosenki. Tak powstaje kolekcja dźwiękowa tworzona wspólnie przez muzeum i zwiedzających.
Nie jakość tych nagrań jest tu ważna, ale muzealna propozycja aktywnego uczestnictwa, próbowania nowych rzeczy i możliwość zostawienia w muzeum własnej pamiątki.
Kabina do nagrywania to piękny przykład sposobu na zaangażowanie zwiedzajacych do dodawania własnych treści! Co zaśpiewałeś?
Przeglądałeś co inni nagrywali przed Tobą?
Tradycyjną piosenkę o panu Tadeuszu wracającym z wojska do Krakowa [trzeba pojechać do Tropenmuseum, żeby poznać tą historię :-)]
Widziałem, że inni zwiedzający, też się nagrywali. Niestety nie odsłuchałem nagrań, bo zależało mi na zwiedzeniu całego Muzeum w ograniczonym czasie. Za to w szkółce śpiewania wysłuchałem mistrzów śpiewu gardłowego z Tuwy.
Wspaniałe! Czad! O to mi właśnie chodzi, żeby muzea uruchamiały instynkt „zawsze tego chciałam spróbować”. A tutaj jeszcze w komfortowych warunkach, bo nikt nie słyszy… nie mogę odmówić sobie przyjemności umieszczenia tutaj linka do kursu jodłowania online: http://www.yuckles.com/yodel.htm
Dzięki. Ten przykład pokazuje jakie mogą być efekty niewielkiej nawet aktywności w muzeum. Po tym ciekawym doświadczeniu zacząłem zbierać płyty, rozmawiać ze znajomymi o poznanej muzyce i otrzymywać ciekawe linki… Przy okazji, polecam próbki tuwińskiego śpiewu: http://www.alashensemble.com/Polish/demos.htm