W najnowszym numerze magazynu DWUTYGODNIK STRONA KULTURY (06/2009) Maria Poprzęcka zastanawia się nad instytucją muzeum jako przestrzenią odbioru sztuki. Odbiór sztuki wydaje się być personalnym, osobistym przeżyciem, samodzielną interpretacją i własną reakcją na to, czego się doświadczyło. A przecież w czasie realizowania własnej ekskursji do muzeum chyba każdy doświadczył czego innego – reakcje i interpretacje należy zmieścić w granicach „dobrego smaku”. Sztuka może nas obrzydzać, śmieszyć, rozbudzać erotycznie, rozgniewać, rozsierdzić, a my możemy pokiwać głową lub ująć wrażenie w zgrabną sentencję. Kamery, inni zwiedzający, opiekuni wystawy zmuszają nas do grzecznego spaceru lub podążania za instrukcjami (takimi jak: dotknij, powąchaj, wejdź, rozgość się). Czy muzeum jest więc instytucją opresyjną?
Maria Poprzęcka pokazuje na kilku przykładach jak muzeum – będąc właśnie opresyjne w kontroli widza – zaprasza do gry w doznawanie zmysłowe sztuki. Artyści dokonują więc dekonstrukcji procesu odbioru sztuki, a widzowie dotykają, wtedy kiedy nie wolno, biegają przez sale ekspozycyjne, gdzie należy spacerować, wykorzystują ekspozycje do schadzek miłosnych.
Dodaj komentarz