Muzeoblog » marketing http://muzeoblog.org Muzeoblog programu Dynamika Ekspozycji Fri, 18 Nov 2016 16:35:26 +0000 pl-PL hourly 1 http://wordpress.org/?v=4.0.22 O czym może opowiadać marka muzealna http://muzeoblog.org/2013/06/07/o-czym-moze-opowiadac-marka-muzealna/ http://muzeoblog.org/2013/06/07/o-czym-moze-opowiadac-marka-muzealna/#comments Fri, 07 Jun 2013 12:32:21 +0000 http://muzeoblog.org/?p=4693 czytaj więcej]]> W konstruowaniu marek jedną z kluczowych rzeczy jest zdefiniowanie doświadczenia związanego z produktem, o którym opowiadamy. Warto zauważyć, że chodzi o pewną całościową sytuację, w której można wziąć udział, będąc w posiadaniu produktu. A więc jest to sformułowanie pewnej obietnicy, ale także opowieści, którą budujemy w związku z produktem czy miejscem.

Istotne jest przede wszystkim to, że nie opowiadamy o cechach, jakie produkt ma, ale o tym, kim można się stać, nabywając go. Można przywołać tutaj kilka przykładów znanych marek, pytając o to, kim mają być ich klienci. Kto używa sprzętu Apple’a, a kto PC? Kto kupuje przewodniki „Lonely Planet”? Jacy ludzie jeżdżą Volvo, a jacy Ferrari? Za każdą z marek stoi opowieść o użytkownikach…

Idee stanowiące rdzeń marki mają czasem formę manifestów. Wtedy dobrze widać, że za produktem stoi wiele wartości dodanych, to bardziej streszczenie pewnej postawy niż opis produktu. Zdarza się, że manifesty są zestawem myśli dotyczących życia w ogóle. Mają także ujawniać osobowość zespołu, który stoi za marką, co w efekcie przypomina nawiązanie pewnej osobistej relacji. Chodzi także o to, że marki nie mogą być neutralne, często wyraźnie opowiadają się wręcz za jakimś stylem czy poglądami.

fot. Łucja Piekarska-Duraj

fot. Łucja Piekarska-Duraj

Wiedza o tym, jak budować marki może być użyteczna dla muzealników w kreowaniu „ducha”, „esencji”, a także wizerunku miejsca. Jeśli więc oferujemy sytuację, to nie opowiadamy wyłącznie o kolekcji. Nie tylko jesteśmy, ale jesteśmy jacyś (przy czym nie wystarczy powiedzieć, że „jedyni”). Przy okazji, konieczne jest określenie tego, co nas wyróżnia. Dzięki zestawieniu „doświadczenie plus różnica” udaje się zazwyczaj dobrze ująć podstawową ideę, wokół której buduje się markę.

Zdając sobie sprawę z niechęci, z jaką odnosi się do muzeum jako produktu i w pełni rozumiejąc specyfikę misji i etosu tej instytucji, chcę zaproponować spojrzenie na trzy różne manifesty produktów, które w moim odczuciu dobrze ilustrują wartości stojące za markami. Są to różne przykłady, ze świata niezwiązanego z muzealnictwem. Być może jednak właśnie dzięki temu, że są tak różne i odległe, tkwi w nich potencjał inspiracji. Wszystkie podane poniżej linki są po angielsku: nie tłumaczę ich dosłownie, ale staram się wyciągnąć z tekstów najważniejsze sformułowania.

1. Gumowa kaczka
W manifeście dobrze rozpoznawalnej, żółtej kaczki kąpielowej dobrze widać, o co chodzi w kreowaniu doświadczenia. Nie chodzi o produkt, chodzi o to, jakie całościowe, intensywne, przyjemne doświadczenie możesz uzyskać, jeśli masz taką kaczkę. To już nie jest banalna rzecz: to obiekt wzmacniający właściwości sytuacji, w której zanurzeni są klienci. Tutaj nie chodzi o to, kim jesteś, chodzi o to, co możesz – dzięki gumowej kaczce – przeżyć.
2. Poseidon
Tekst w kategorii „to jest to”. Manifest dotyczy nurkowania jako takiego. A ponadto odpowiada na pytanie „kim jestem?”. Znajdujemy więc w nim opis grupy docelowej, opis, któremu trudno zaprzeczyć i w który wbudowane są najważniejsze wartości. Pojawiają się więc: wolność, ciekawość, szacunek dla podwodnego świata. Na końcu tekstu odnajdujemy słowo „doświadczenie”, jednak całość mówi raczej o pewnym charakterystycznym sposobie bycia, prawdziwej naturze. To znacznie więcej, niż potrzeba, aby przeżyć. Same produkty nie pojawiają się w manifeście nigdy. Ujęta jest tutaj esencja pewnej postawy, światopoglądu. Łatwo można ją przejąć za swoją.
3. Holstee
Ten słynny i popularny tekst mówi po prostu o tym, jak żyć. Jak osiągnąć szczęście, jeśli się go akurat nie ma. Pomysł na konstrukcję tekstu jest taki: najpierw określamy przeszkodę, jakiś problem, który można mieć i przez niego nie być szczęśliwym. Następnie wskazujemy rozwiązanie tego problemu: prosto, wyczerpująco, tak, że trudno z tym dyskutować. „To jest twoje życie”, Tylko ty możesz być w nim szczęśliwy. A równoległa informacja jest taka: „My wiemy jak, ale decyzję podejmujesz sam”. Tym samym ten tekst jest przeciwieństwem klasycznej reklamy nakłaniającej do zakupu jakiegoś produktu. Tutaj komunikat brzmi raczej: to ty (kliencie) robisz, co chcesz. A my możemy cię w tym wesprzeć. Nie ma przeszkody, której nie mógłbyś (dzięki nam) pokonać. W efekcie obietnica stojąca za Holstee odnosi się do sensu życia i do szczęścia.

A co mają do tego muzea? Przytaczam te trzy manifesty, aby pomyśleć o tym, jaka obietnica i jakie doświadczenie stoi za muzeum, co nam mówi o nas, w czym nas wspiera. Czy na pewno to wiemy?

Na zdjęciu ilustrującym tego posta oryginalna pamiątka z British Museum.

]]>
http://muzeoblog.org/2013/06/07/o-czym-moze-opowiadac-marka-muzealna/feed/ 0
Sklep muzealny: Skład solny http://muzeoblog.org/2011/03/10/sklep-muzealny-sklad-solny/ http://muzeoblog.org/2011/03/10/sklep-muzealny-sklad-solny/#comments Thu, 10 Mar 2011 14:03:29 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=2686 czytaj więcej]]> W Solankach Królewskich w Arc et Senans, unikalnej manufakturze soli znajdującej się we wschodniej Francji, znajduje się sklepik, który bardzo dobrze ilustruje dobry typ współistnienia z zabytkiem, a także odpowiada na potrzeby gości i lokalnej społeczności. Sklepik znajduje się na samym końcu trasy zwiedzania, trzeba przez niego przejść, żeby móc wyjść z kompleksu, poza obszar biletowany. Takie rozwiązanie sprawdza się zwłaszcza w takich miejscach, do których większość turystów przyjeżdża raz w zyciu i spędza tak do dwóch godzin (wliczając w to kawę i zakupy). Oczywiście, jeżeli dysponujemy wolnym budynkiem/ pomieszczeniem, które może funkcjonować niezależnie od strefy biletowanej, zachęcamy do zakupów większą ilość klientów. Tak działa np. Musee Branly, którego sklep muzealny jest po prostu dobrze wyposażoną księgarnią i galerią, z zabawkami, muzyką i artykułami piśmienniczymi.

Przede wszystkim należy mieć na uwadze to, że sklep muzealny może wzmacniać komunikat, jaki wysyłany jest przez zabytek/ muzeum. Żeby to było możliwe najlepiej, aby sam komunikat był klarowny, innymi słowy, żeby można było odpowiedzieć na pytanie o to, co jest w tym miejscu szczególnego. Dobrym testem na taki komunikat jest próba sforułowania prostego zdania oznajmującego, które zwięźle okresla charakter miejsca. W Arc et Senans byłoby to „Jest to manufaktura soli, zaprojektowana jako oświeceniowe miasto idealne składające się z ogrodów i klasycystycznych zabudowań”.
Wobec tego w sklepie muzealnym znajduje się obowiązkowo asortyment odwołujący się do tego opisu. A więc, znane nam z Wieliczki, przeróżne wariacje na temat soli: solniczki, przepisy, woreczki z solą, rzeźby. Po drugie specjalistyczna literatura dotycząca słów-kluczy: utopia, architektura, ogrody. Są tam albumy, popularne podręczniki, makiety do samodzielnego złożenia, czy poradniki, magazyny i inne periodyki. Selekcja naprawdę godna porządnej księgarni.

Po drugie sklep spełnia funkcje normalnego punktu z pamiątkami. Nie proponuje jednak wyłącznie przedmiotów związanych z miejscem, choć te są najbardziej eksponowane. Podstawowa kolekcja, eksponowana w witrynce, zawiera min. zegarek z nadrukiem wizerunku i logo miejsca. Są także drobniejsze i tańsze przedmioty: pocztówki, małe makiety, gry logiczne, znaczki pocztowe, długopisy etc. Ponieważ ważna częścią koncepcji solanek jest ich unikalny układ, zakup pocztówki ze zdjęciem z lotu ptaka jest bardziej konsekwencją i uzupełnieniem zwiedzania, niż okazją do wydania pieniędzy.

Pocztówki są szczególnie ważne. To nasza bezpłatna reklama, która podobnie jak zdjęcia pamiątkowe, będzie promować zabytek poprzez przekonanych do niego turystów (oczywiście jeśli ci oprócz zakupów mogą liczyć na więcej).

Kolejny konieczny dział związany jest z praktyką podróżowania. Przede wszystkim ważne są mapy o różnych skalach, przewodniki, plany, czy wydawnictwa prezentujące lokalne środowisko. Mogą się tu znaleźć także produkty znane np. ze schronisk górskich: chusty i bandany, latarki-czołówki i inne gadżety mniej lub bardziej praktyczne. W dobrym sklepiku kupimy też: filmy do aparatu, baterie, a nawet karty pamięci.

Wreszcie dwa inne ważne działy: dziececy i produktow lokalnych (nie jestem pewna, czy dzieci są bardziej lokalne, czy globalne, ale jakoś te dwa dzialy często ze sobą sąsiadują). Obydwa tematy zasługują na oddzielne potraktowanie, teraz wspomnę tylko, że kiedy myślimy „dzieci” warto pamiętać o różnych grupach wiekowych. Mnie akurat interesowaly tym razem dzieci bardzo małe i rzeczywiście znalazłam kilka książeczek o ogrodach i domkach, tematycznie dobranych do miejsca. Wybór publikacji w dziale i tutaj był ogromny: komiksy, książeczki z różnymi zadaniami, kolorowanki, encyklopedie, powieści, modele do składania, układanki. Dobrym pomysłem jest sprzedawania gotowych zestawów edukacyjnych, niekoniecznie dedykowanych miejscu, ale także dostępnych normalnie w dobrych sklepach z zabawkami. Rodzice lubią „inwestować w edukację”.

Co do produktów lokalnych, zdaję sobie sprawę, że mówi się o nich tak dużo, ale naprawdę ich wagę trudno przecenić. Nie tylko jest to prezentacja kontekstu regionalnego, w jakim zabytek/ muzeum funkcjonuje, ale także dobry sposób na utrzymywania przyjaznych relacji z lokalnymi wytwórcami. W turystyce kulturalnej kupuje się jako pamiątki najchętniej przedmioty piękne (rękodzieło) i takie, które uchodzą za tradycyjne i/lub typowe. Doskonale sprzedają i kupują się tradycyjne: biszkopty, ciastka, cukierki, produkty naturalne, przyprawy i mieszanki ziołowe… słowem wszystko to, do czego nie jest konieczna lodówka.

Podsumowując: żelazny asortyment dobrego sklepiku muzealnego, pomijając wydawnictwa i foldery o samych kolekcjach i wystawach powinien zawierać: działy stematyzowanych wydawnictw (także plakatów), pamiątki drogie i tanie, mapy i przewodniki lokalne, rękodzieło i produkty lokalne.

Wreszcie w dobrym sklepiku muzealnym można płacić kartą. O tym, jak to jest istotne nie muszę przekonywać nikogo, kto choć raz nie wziął pod uwagę, że takiej możliwości nie ma akurat tam, gdzie znalazł dla siebie coś co bardzo chciał kupić. Właśnie tam, właśnie wtedy.

]]>
http://muzeoblog.org/2011/03/10/sklep-muzealny-sklad-solny/feed/ 2
Kryzys w branży szarlatanów – rzecz o wielobranżowości http://muzeoblog.org/2010/04/07/kryzys-w-branzy-szarlatanow-rzecz-o-wielobranzowosci/ http://muzeoblog.org/2010/04/07/kryzys-w-branzy-szarlatanow-rzecz-o-wielobranzowosci/#comments Wed, 07 Apr 2010 10:29:13 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=2062 czytaj więcej]]> Na naszych oczach muzea, modernizując swe dawne funkcje i kusząc widza szeregiem dodatkowych usług, powoli zamieniają się w potężne kombinaty. W odpowiedzi na upodobania smakowe współczesnego konsumenta kultury próbują stać się na rynku czasu wolnego konkurencją dla popularnych centrów rozrywki. By było to możliwe, ewolucjom strukturalnym musi towarzyszyć zmiana strategii promocyjnych; przeniesienie punktu ciężkości z tradycyjnych fundamentów instytucji na jej dodatkowe atrybuty: czasowe wystawy, konferencje, sale zabaw dla dzieci czy miejsca spotkań młodzieży, wreszcie punkty usługowe – księgarnie, sklepy, kawiarnie, restauracje.

Najłatwiej skomunikować się z potencjalnym odbiorcą przez odwołanie się do jego podstawowych potrzeb. Zwłaszcza, gdy nie chodzi nam o koneserów sztuki, możliwość zaspokojenia bardziej fizjologicznego głodu będzie znakomitym pretekstem. Szybko konsekwencje takiej strategii odczuje instytucja, którą odwiedzą w porze lunchu pracownicy pobliskich firm, i restauracja, która dzięki prestiżowemu sąsiedztwu zyska rozpoznawalność i sznyt unikalności. Jak na talerzu tę fuzję pozornie odległych smaków ukazuje plakat restauracji MacVal Musee d’Art Conterporain.


Podobny mechanizm wykorzystuje szlachetna elegancką prostotą holenderskiej porcelany reklama kawiarni muzeum van Gogha. W tym wypadku jednak marketingowcy z lapidarną błyskotliwością podejmują grę z równie głośnymi jak samo dzieło motywami biografii malarza.



Innym przykładem współpracy kilku podmiotów jest łączna wejściówka do francuskich i hiszpańskich muzeów. Przedsięwzięcie ciekawe nie tylko formalnie ale i koncepcyjnie – jako popularyzująca zwiedzanie sieć wspierających się instytucji oferowana przez France Guide. Tu pokazana w formie obrazu-kolażu najbardziej znanych dzieł, które dzięki naszej percepcji staną się kulturową całością.


Muzea o od lat wyrobionej, mocnej marce muszą borykać się przede wszystkim z głodem nowości u potencjalnych klientów. Starają się go zaspokoić świeżymi inicjatywami. Także reklamowymi, jak w przypadku MASP, którego plakat obrazuje symboliczne wsparcie, jakie gwarantuje gościom możliwość uczestniczenia w zwiedzaniu z przewodnikiem.

By zapewnić najcenniejszy marketingowo bezpośredni kontakt, istotny zwłaszcza w przypadku odbieranych jako niedostępne muzeów, agencje reklamowe z komunikatem schodzą z afisza. Wychodzą bezpośrednio w miasto i szukają niekonwencjonalnych sposobów dotarcia z przekazem do odbiorcy.
Tak stało się w przypadku Denver Museum of Nature and Science, które zaskoczyło przechodniów zapowiedzią nowej, poświęconej Tytanikowi wystawy. Flirtując ze strategią teaserową zrezygnowało z dosłowności „opakowując” patos miejskich pomników w kamizelki ratunkowe.

Innym wpadającym w oko przykładem niecodziennych strategii jest kampania dla Utah Museum of Fine Arts „Spójrz na świat oczyma Moneta i 22 innych mistrzów”. Reklamowe hasło wcielono tu w życie poprzez umieszczenie w przestrzeni miejskiej ujętych w ozdobne ramy szyb o nieregularnej fakturze. W efekcie uzyskano optyczny efekt zbliżony do tego znanego z płócien impresjonistów.

Na koniec przykłady muzeów tortur, które już ze względu na specyfikę eksponatów mają wysoki potencjał rozrywkowy, dlatego by osiągnąć zabawny efekt wystarczą najprostsze zabiegi. Sandwichman amsterdamskiego muzeum jedynie dobitnie wyraża to, co sami myślimy widząc podobne mu żywe reklamy przechadzające się ulicami miast w trzydziestostopniowym upale.

Praskie muzeum – maleńkie, bez własnej strony internetowej i z pewnością niezbyt majętne musiało radzić sobie innymi, mniej konwencjonalnymi sposobami. I trzeba przyznać, że wyszło mu to na dobre. Wygrywa motyw popularnych ostrzegawczych naklejek z lubością epatując najpotworniejszymi groźbami – w średniowieczu niepokojąco realnymi, dziś wciąż mocno działającymi na wyobraźnię. To także doskonały przykład użyteczności reklamy w walce z przestępczością!

Mam nadzieję, że tych parę przykładów wybije oręż kryzysu z rąk sceptyków i pokaże, że muzeum w czasach zarazy może sobie świetnie radzić – także z własnym wizerunkiem. By skutecznie dać o sobie znać niekoniecznie trzeba inwestować w klasyczne, kosztowne kampanie, o których niebanalnych przykładach pisałam już na muzoblogu. Czasem kluczem do sukcesu może stać się połączenie sił paru podmiotów, choćby i pozornie odległych, czasem wyróżnienie się przez podkreślenie dotychczas marginalizowanej działalności, czasem wreszcie sięgnięcie po najprostsze, nieoczywiste pomysły. Do tych ostatnich potrzebna jest zwykle tylko odrobina sznurka do snopowiązałki, dobrej woli i wyobraźni – na przykład pożyczonej od Mistrza Konstantego.

]]>
http://muzeoblog.org/2010/04/07/kryzys-w-branzy-szarlatanow-rzecz-o-wielobranzowosci/feed/ 2
O wszystkim i o niczym czyli porozmawiajmy sloganami cz. I http://muzeoblog.org/2009/08/14/o-wszystkim-i-o-niczym-czyli-porozmawiajmy-sloganami-cz-i/ http://muzeoblog.org/2009/08/14/o-wszystkim-i-o-niczym-czyli-porozmawiajmy-sloganami-cz-i/#comments Fri, 14 Aug 2009 04:04:07 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=1408 czytaj więcej]]> Muzea nie kojarzą nam się zwykle z rozmową. Mają przede wszystkim chronić i przechowywać wiedzę zawartą w przedmiotach. Czasem, zmienione w nietykalną formułę eksponatu, owe rzeczy pokazywać światu. Wraz z wolnym rynkiem do podstawowych zobowiązań doszło kolejne, wcześniej bagatelizowane – sprawić, by ludzie chcieli wspiąć się po schodach instytucji i oglądać zahibernowane w szklanych gablotach i lśniących posadzkach eksponaty.
bykMam nadzieję, że ten tekst dostarczy paru inspiracji tym, którym zależy na rozmrożeniu przedmiotów z pęt nieprzystępnej ekspozycji przy pomocy mniej konwencjonalnych środków.
Naturalnie pierwszym krokiem jest tu przearanżowanie i ożywienie przestrzeni. J. Paul Getty Museum ironicznie mruga do widza, żartując z wmawianego mu przez media upodobania do sensacji. Zamiast w przyciężkie historyczne ramy na swoich reklamowych plakatach oprawia eksponaty najmodniejszą od kilku sezonów estetyką ulicznego, tabloidowego newsa. W zabawnej formie sygnalizuje, że nie chce się kojarzyć z martwą tradycją, lecz nowością, sensacyjnością i silnymi emocjami.

Rynek sztuki to nie rynsztok
Ekspozycyjna rewolucja może jednak nie wystarczyć, by namówić odbiorcę na rozmowę w informacyjnym szumie tysięcy konkurencyjnych ofert. Rynek kultury, choć częściowo chroniony przez państwo, de facto rządzi się tymi samymi prawami, co sprzedaż innych produktów. Dlatego wymaga przemyślanego marketingu. Choć myślenie to wciąż jest u nas niepopularne, warto się z nim skonfrontować. komunizmZamykając oczy na jakieś zjawisko trudno liczyć, że zniknie, a tym bardziej, że uchronimy się przed nim. Polskie spychanie problemu pod dywan wynika po trosze z nieświadomości i obaw przed spostponowaniem kultury kapitalistycznym myśleniem o niej. Tymczasem nawet w niesprzyjającym kontekście komunizmu fuzja tych dwu przeciwstawnych opcji może zaskoczyć rezultatem, przyczyniając się do tak pożądanego w polityce ocieplenia wizerunku. Doskonałym przykładem takiego procesu jest kampania reklamowa praskiego Muzeum Komunismu z ironiczną dwuznacznością zachęca do wejścia z historią w intymną relację.

Podprogowa profanacja
Nie mam wątpliwości, że nasze narodowe dziedzictwo zasługuje na szczyptę także tego typu desakralizacji. Jak zwykle mamy parę lat do nadrobienia, dzięki czemu tradycjonaliści mogą przyjrzeć się światowym praktykom i zweryfikować własne obawy.
Nowoczesne instytucje kultury otwarcie zapraszają do konfrontacji. Nie unikają jej mimo świadomości, że przyjdzie im zmierzyć się z morzem mitów, „wikipedycznej” wiedzy i stereotypów – także na swój temat. Museum für Naturkunde w Stuttgarcie wie, że najniebezpieczniejszą bombę ignorancji niezawodnie można rozbroić absurdem, pozwalając się dzięki niemu łatwo zapamiętać. A stąd już zaledwie krok do tego, by odbiorca reklamy odwiedził muzeum, by przekonać się osobiście jak naprawdę było z tą ewolucją.
struś

A mury runą
Polska reklama ma historię krótką jak demokracja, musiała więc przejść przyspieszony kurs komunikowania się z odbiorcą – od prostego, bezpośredniego przekazu po bardziej abstrakcyjny. Dziś coraz częściej jest konieczne odejście od oczywistych skojarzeń, gra z odbiorcą, budowanie nowych sensów humorem. Nawet na tym tle muzealna promocja znajduje się wciąż w powijakach. Winne są nie tylko brak środków czy zwykłego zrozumienia dla znaczenia takich przedsięwzięć. powiesić BoznańskąMuzea zaczynają dostrzegać konieczność działań marketingowych; opracowują nowe logotypy, modernizują strony internetowe, zatrudniają fachowców od wizerunku. Wciąż jednak strategie te mają służyć przede wszystkim stworzeniu marki budzącej skojarzenia ze stabilnością, solidnością, bogactwem tradycji i historii. Czyli nic nowego. Potwierdzającym regułę wyjątkiem są anarchizujące plakaty z Warszawskich Targów Sztuki. Ich slogany Powiesić Boznańską czy Wyspiański do domu to świetny pomysł, który jako autentyczne graffiti wysprejowane na murze byłby fantastyczną kampanią ambientową.
Także w reklamie skandowanie to pierwszy krok do tego, by nauczyć się rozmawiać.

]]>
http://muzeoblog.org/2009/08/14/o-wszystkim-i-o-niczym-czyli-porozmawiajmy-sloganami-cz-i/feed/ 0
Nowoczesne zarządzanie muzeum i przemiana społeczna http://muzeoblog.org/2009/05/04/nowoczesne-zarzadzanie-muzeum-i-przemiana-spoleczna/ http://muzeoblog.org/2009/05/04/nowoczesne-zarzadzanie-muzeum-i-przemiana-spoleczna/#comments Mon, 04 May 2009 07:21:12 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=1053 czytaj więcej]]> matra_okladka1 Książka pt. „Nowoczesne zarządzanie muzeum” jest podsumowaniem współpracy polskich i holenderskich pracowników muzeów w programie MATRA , realizowanym w latach 1999-2007. Publikacji przyświecała myśl, że główną rolą muzeów jest dzisiaj wywieranie wpływu na „kulturowy rozwój społeczeństwa.” MATRA, która oznacza w języku holenderskim „przemianę społeczną” była cyklem działań mających na celu tworzenie kapitału ludzkiego w celu usprawniania działalności instytucjonalnej i wzmocnienia obywatelskiego społeczeństwa. Do tak postawionych celów konieczne są nowoczesne metody zarządzania i poszukiwanie rozwiązań wystawienniczych, które budują relację, dialog między muzeum a zwiedzającym. Nowoczesne organizacje powinny cechować „otwartość na zmiany i nowe postrzeganie rzeczy”, tak by umiały dostrzegać i reagować na społeczne potrzeby. W książce m. in.:
– zarządzanie strategiczne
– marketing
– zarządzanie projektami

Na otwierające publikację pytanie „czym jest muzeum?” pada odpowiedź, że muzeum jest instytucją niedochodową, ale prowadzoną jak przedsiębiorstwo. Muzeum jest przedsiębiorstwem zarządzającym kolekcjami, organizującym zajęcia i wydarzenia dla szerokiej publiczności. Muzea są również instytucjami zaufania publicznego, służącymi „temu by w sposób najprostszy dostępny dla wszystkich oraz zgodnie ze współczesnym stanem wiedzy, przybliżać problematykę, którą się zajmują.”
W książce przedstawiono w sposób praktyczny i przejrzysty zagadnienia z zakresu zarządzania strategicznego (formułowanie misji muzeum, rozpoznanie interesariuszy, analiza SWOT, budowanie planów rozwoju instytucji, zarządzanie zbiorami, plany i sposoby pracy z odbiorcami oferty muzeum – zwiedzającymi i odbiorcami instytucjonalnymi.
Osobne miejsce poświęcono problematyce marketingu, czyli komunikacji muzeum z otoczeniem i konkurowania o czas wolny odbiorców z innymi organizacjami. Autorzy postulowali zachowanie spójności między misją muzeum a jego promocyjnymi działaniami oraz konieczność badań potrzeb odbiorców. Jednym z przydatnych narzędzi badania odbiorców może być Internet. Jego wykorzystanie pozwala na relatywnie niedrogie i oryginalne promowanie wystaw jak czyni to Museon w Hadze, który przy okazji jednej z wystaw stworzył swego rodzaju grę internetową umożliwiającą tworzenie własnego świata, z jego mieszkańcami i krajobrazami. Zabawa była okazją do poznawania muzeum i atrakcyjnego przekazywania wiedzy. Innym przykładem jest zamieszczona w internecie gra, która towarzyszyła wystawie o wyspie Aldabra w sąsiedztwie Seszeli, która niejako przedłużała wizytę w muzeum.
W książce przedstawiona została również specyfika zarządzania projektami w muzeum oraz publikacje pracowników muzeów dzielą się swoimi refleksjami, spostrzeżeniami i doświadczeniami wyniesionymi projektu.

]]>
http://muzeoblog.org/2009/05/04/nowoczesne-zarzadzanie-muzeum-i-przemiana-spoleczna/feed/ 4
Communicating the Museum. Technologie IT na konferencji w Maladze http://muzeoblog.org/2009/02/26/malaga/ http://muzeoblog.org/2009/02/26/malaga/#comments Thu, 26 Feb 2009 21:26:35 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=757 czytaj więcej]]> Konferencja w Maladze zapowiada się naprawdę ciekawie!
Będzie można tam posłuchać specjalistów od promowania muzeów poprzez budowanie wokół nich społeczności odbiorców.

W wykładzie Networking and it`s role in the future of marketing Shelley Bernstein opowie o wykorzystaniu w muzealnym marketingu narzędzi IT, takich jak serwisy Flickr, Facebook, czy You Tube.

Shelley pracuje w Brooklyn Museum. Specjalizuje się w działaniach sieciowych i w projektach kuratorskich wykorzystujących bezprzewodowy internet i telefony komórkowe. Jej autorskim działaniem jest np. Click! A Crowd-Curated Exhibition – „społecznościowa” wystawa fotograficzna opowiadająca o zmieniającym się obliczu Brooklynu.
Click! przebiega w 3 etapach. Na początku muzeum ogłosiło, że zbiera zdjęcia do wystawy na podany temat. Następnie chętni do współtworzenia wystawy zamieszczali swoje zdjęcia w galerii on-line na stronie Brooklyn Museum. Twórcy tej kolekcji mieli możliwość opisywania i wzajemnego komentowania swoich zdjęć. Najchętniej dyskutowane zdjęcia wejdą następnie w skład wystawy prezentowanej już w muzeum. Integralnym elementem wystawy mają być komentarze zostawiane przez odwiedzających galerię on-line.

Brooklyn Museum realizuje wiele działań w nurcie web 2.0. Shelley Barnstein, która stoi za większością z nich, w wywiadzie dla bloga Museum 2.0 tak komentuje tę aktywność: Staramy się raczej wychodzić do naszych odbiorców, niż ściągać ich do nas.
W Polsce podobne inicjatywy podejmuje jak na razie głównie Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu. Po stworzeniu serwisu społecznościowego dla twórców COCARTA, CSW coraz mocniej angażuje się również w działania wykorzystujące platformę Facebook.

]]>
http://muzeoblog.org/2009/02/26/malaga/feed/ 0