Muzeoblog » warsztat http://muzeoblog.org Muzeoblog programu Dynamika Ekspozycji Fri, 18 Nov 2016 16:35:26 +0000 pl-PL hourly 1 http://wordpress.org/?v=4.0.22 Studium jednego eksponatu – relacja z warsztatów Dynamiki Ekspozycji w Galerii Hasiora http://muzeoblog.org/2014/07/31/jeden/ http://muzeoblog.org/2014/07/31/jeden/#comments Thu, 31 Jul 2014 09:26:20 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=3063 czytaj więcej]]> 18 czerwca 2014 roku odbyły się warsztaty Dynamiki Ekspozycji, wyjątkowo poza siedzibą Małopolskiego Instytutu Kultury – w Galerii Władysława Hasiora w Zakopanem. Uczestnicy warsztatu skupili się na jednym eksponacie i jednym wybranym typie odbiorcy. Dlaczego właśnie tak?

Dlaczego jeden eksponat?
Zależało nam na prezentacji i interpretacji eksponatu, które nie ograniczałyby się do perspektywy historii sztuki. Wyszliśmy z założenia, że koncentracja na jednym eksponacie i wyobrażenie sobie „muzeum jednego eksponatu” pokaże możliwości interpretacyjne tkwiące w wybranym obiekcie. Przykładem, który wykorzystaliśmy na potrzeby warsztatowej rozgrzewki i praktyki czytania dzieła Hasiora, był asamblaż zatytułowany „Przesłuchanie anioła”. Przy bliższym poznaniu ukazywał on powiązania z przeszłymi wydarzeniami (pierwotna nazwa dzieła to: „Przesłuchanie partyzanta”) oraz innymi nawiązującymi do niego dziełami (m.in. znanym wierszem Zbigniewa Herberta opracowanym później muzycznie przez Przemysława Gintrowskiego).
Skupiając się na „Przesłuchaniu anioła”, można tworzyć wystawy i programy edukacyjne nawiązujące do tematyki konfliktów zbrojnych, zagadnień etycznych, jak również tematyki biblijnej (np. status ontologiczny, wolność, rola i funkcje aniołów).

Dlaczego jeden odbiorca?
Głównym celem szkolenia było uwrażliwienie na perspektywę i potrzeby odbiorcy muzeum. Skupienie się na jednym typie odbiorcy miało ułatwić dostosowanie się do jego potrzeb i możliwości. Zadaniem dwóch grup warsztatowych było opracowanie szczegółowych profilów dwóch typów odbiorców: gimnazjalisty, który trafił do Galerii w ramach wycieczki szkolnej, oraz osoby dorosłej, która znalazła się w Galerii przypadkowo. Opracowanie portretów odbiorców było punktem wyjścia do dalszej pracy – studium jednego eksponatu z perspektywy odbiorców oraz tworzenia oferty muzealnej dla wymienionych wyżej odbiorców. Na potrzeby pracy z portretem odbiorcy wykorzystane zostało dzieło zatytułowane Sztandar Czarnego Anioła, nawiązujące do twórczości Ewy Demarczyk, która muzycznie interpretowała wiersz Mirona Białoszewskiego pt. Karuzela z madonnami.

***

Warsztaty prowadzone przez Sebastiana Wacięgę i Dominikę Mietelską-Jarecką bazowały na metodzie interpretacji dziedzictwa, składającej się z trzech etapów, prowadzącej od analizy zasobów i otoczenia muzeum (odbiorcy, konkurencja, globalne trendy) do wdrożeń rozwiązań edukacyjnych, promocyjnych lub wystawienniczych.

 

]]>
http://muzeoblog.org/2014/07/31/jeden/feed/ 0
Proces twórczy w muzeum. Warsztaty Dynamiki Ekspozycji na We Are Musuems http://muzeoblog.org/2014/06/25/warsztaty-dynamiki-ekspozycji-na-we-are-musuems/ http://muzeoblog.org/2014/06/25/warsztaty-dynamiki-ekspozycji-na-we-are-musuems/#comments Wed, 25 Jun 2014 13:12:25 +0000 http://muzeoblog.org/?p=5211 czytaj więcej]]> W ramach drugiej edycji konferencji We Are Museums, która odbyła się w Warszawie 5 i 6 czerwca 2014 roku, przeprowadziliśmy eksperymentalny warsztat pt.: Proces twórczy w muzeum. Celem zajęć było przeprowadzenie uczestników przez kolejne etapy pracy nad działaniem służącym udostępnianiu wybranego eksponatu odbiorcom za pomocą rozwiązań technologicznych. W trwającym w sumie 4 godziny warsztacie uczestniczyło jednocześnie ok. 100 osób podzielonych na 10 grup, a prace toczyły się równolegle w 4 warszawskich muzeach.

Zajęcia były dla nas eksperymentem, nie tylko na poziomie organizacyjnym, choć i to dostarczyło wielu ciekawych wniosków na przyszłość. Tworząc program warsztatu, wraz z Dianą Durbay z Buzzeum uznaliśmy, że dla przedstawienia pełnego cyklu pracy kreatywnej w muzeum warto spojrzeć na ten problem z perspektyw zazwyczaj zaangażowanych w ten proces osób. Idąc za tym założeniem warsztat przyjął formę zabawy role playing. Wybraliśmy cztery podstawowe role, w które wcielili się uczestnicy warsztatu. Byli więc najpierw w zwiedzającymi, potem konsultantami analizującymi potrzeby muzeum, a następnie menadżerami projektu tworzącymi brief kreatywny, by na koniec wejść w role projektantów starających się odpowiedzieć na brief ciekawym rozwiązaniem technologicznym lub wystawienniczym.

Na pierwszym etapie zajęć uczestnicy otrzymali karty identyfikacyjne z imionami swoich bohaterów i w zespołach stworzyli proste portrety tych postaci, po czym wyruszyli zwiedzać wybrane muzea i oglądali je z perspektywy tych osób.

zdjęcie (9)

WAM 2014

WAM 2014

Muzeum Narodowe zwiedzał więc Javier – student na stypendium Erasmus, i Alexander – aktywista społeczny. Grupy reprezentujące te postaci zbierały refleksje i wnioski, starając się patrzeć na muzeum ich oczami. Ze względu na krótki czas warsztatu przyjęliśmy, że wizyta w muzeum będzie poświęcona szczególnej analizie jednego wątku – wybranego eksponatu. W Muzeum Narodowym była to Pomarańczarka, czyli Żydówka sprzedająca cytryny Gierymskiego.

zdjęcie 2 (1)

WAM 2014

WAM 2014

Na kolejnym etapie warsztatu uczestnicy musieli się skupić na pracy konsultanta muzealnego i zdobyć jak najwięcej informacji o celach i kierunkach działania muzeum. Próbowali zdobyć informacje, do jakich grup odbiorców muzeum przede wszystkim adresuje swoją działalność, o jakich odbiorców chce się starać itp. Nie chodziło tu o uzyskanie bardzo wyczerpujących odpowiedzi, ale o postawienie uczestników w sytuacji stawiania pytań i dociekania, dla kogo właściwie mają pracować?
Wreszcie uczestnicy wcielili się w role menedżerów projektu ze strony muzeum i mieli przygotować brief kreatywny dla studia projektanckiego, u którego zamawiają usługę – stworzenie rozwiązania technologicznego udostępniającego dany obiekt określonym odbiorcom. Na tym etapie największą trudnością było połączenie w całość wielu zebranych do tej pory wątków i zaprezentowanie ich w logicznym układzie briefu. Na koniec uczestnicy stali się projektantami – pracownikami studia, które podjęło się realizacji briefu. Ich zadaniem było stworzyć i zaprezentować opisane w briefie rozwiązanie. Głównym wyzwaniem tej części warsztatu było odpowiedzenie na realne potrzeby wystawiennicze za pomocą cyfrowych rozwiązań.

Uczestnik warsztatów Andrew Lewis z Victoria and Albert Museum na swoim blogu zwrócił też uwagę na aspekt pracy zespołowej przy tworzeniu wspólnego projektu:

It was a great idea to take experience and knowledge and mix it up to get people working up transferrable solutions. I particularly liked that group working involved all aspects of service design. It was about using digital, but as in real life, the real challenges are usually not technological. They are about working productively with other people, managing change within differing social and organisational cultures and all the little things that people love, fear and ponder.

Szybkie tempo pracy zaowocowało bardzo inspirującymi pomysłami, które zostały na koniec zaprezentowane z wykorzystaniem niezwykle kreatywnych form. Podczas prezentacji uczestnicy skupiali się na doświadczeniu odbiorców swoich rozwiązań.

WAM 2014

WAM 2014

Celem warsztatu było wspólne i błyskawiczne przejście przez podstawowe elementy procesu twórczego. Zaproponowany cykl prowadził od diagnozy potrzeb odbiorców, przez analizę treści i potrzeb muzeum, stworzenie koncepcji opisanej w briefie kreatywnym, po wygenerowanie realizującego te założenia projektu i przedstawienie jego prototypu. Dynamice pracy sprzyjał ograniczony czas – na każdy z czterech etapów pracy przypisana było 1 godzina. Warsztat nie służył więc dogłębnej prezentacji poszczególnych etapów procesu twórczego w muzeum, a raczej pozwalał zobaczyć go jako całość i uchwycić relacje między poszczególnymi fazami pracy.

Materiały warsztatowe i prezentacja z przebiegiem zajęć są dostępne tutaj:

]]>
http://muzeoblog.org/2014/06/25/warsztaty-dynamiki-ekspozycji-na-we-are-musuems/feed/ 0
Warsztaty: Metoda rtf w muzeum http://muzeoblog.org/2012/02/29/warsztaty-metoda-rtf-w-muzeum/ http://muzeoblog.org/2012/02/29/warsztaty-metoda-rtf-w-muzeum/#comments Wed, 29 Feb 2012 15:17:15 +0000 http://muzeoblog.org/?p=4051 czytaj więcej]]> Uwaga: nowe terminy warsztatów! zajęcia odbędą się 22 marca 2012 ( I termin) oraz 4 kwietnia (II termin). Za zmianę przepraszamy.

Wszystkich zainteresowanych tematyką partycypacyjnych muzeów, a także wykorzystywaniem historii mówionych i dokumentów osobistych zapraszamy na warsztaty, które odbędą się  w Małopolskim Instytucie Kultury w Krakowie przy ul. Karmelickiej 27.

Warsztaty mają na celu prezentację metody rtf (relacje-teksty-forma), która powstała jako część projektu pod nazwą „Pamięć – dziedzictwo – społeczności lokalne”. Metoda rtf może być zastosowana w muzeach w działaniach angażujących lokalną społeczność, zwłaszcza gdy:
– pojawia się potrzeba zgromadzenia różnorodnych dokumentów osobistych;
– warto przeprowadzić rozmowy z mieszkańcami, np. przy realizacji wystaw związanych z historią najnowszą;
– istotna jest wewnętrzna perspektywa interpretacyjna lub wprowadzenie różnorodnych perspektyw interpretacyjnych (w tym np. historycznej, kolekcjonerskiej, artystycznej);
– muzeum chce być miejscem dobrych spotkań;
– podejmowane są działania zmierzające do stworzenia pracowni historii mówionej lub podobnej instytucji mającej na celu dokumentację dziedzictwa najnowszego.
Prezentacji konkretnych narzędzi będzie towarzyszyć wspólne poszukiwanie możliwości ich aplikacji w muzeum.
Metoda rtf została zastosowana przez MIK w projekcie „Pamięć – dziedzictwo – społeczności lokalne” zrealizowanym w latach 2004–2006 w ramach europejskiego programu Kultura 2000.

W ramach tego projektu powstała „Księga uwolnionych tekstów”, która stała się modelem dla kilku podobnych publikacji zrealizowanych przy użyciu metody rtf.
Podczas warsztatów uczestnicy otrzymają publikację na temat metody rtf pt. „Uwalnianie tekstów w weekend”.

Warsztaty odbędą się w godzinach 10.00-16.00.

Koszt uczestnictwa wynosi 100 PLN (płatne przelewem na konto: 17 1060 0076 0000 3210 0016 2355 z dopiskiem Dynamika Ekspozycji) przed zajęciami lub po (na podstawie wystawianej przez organizatora faktury). W trakcie warsztatów zapewniamy kanapki i napoje. Uczestnicy zajęć otrzymają zaświadczenia.

Chętnych prosimy o odesłanie ankiety zgłoszeniowej faksem lub mailem: hajduk@mik.krakow.pl
Prowadzący:
Łucja Piekarska-Duraj – zajmuje się antropologią społeczną i z tej perspektywy doradza muzeom, jest także autorką podręcznika metody rtf „Uwalnianie tekstów w weekend”. Pracuje w programie „Dynamika Ekspozycji” w MIK.

Piotr Idziak – animator społeczny, etnolog. Pracuje w programie „Dynamika Ekspozycji” w MIK.

]]>
http://muzeoblog.org/2012/02/29/warsztaty-metoda-rtf-w-muzeum/feed/ 0
Podchody, wyszalnia i festyn http://muzeoblog.org/2011/06/08/podchody-wyszalnia-i-festyn/ http://muzeoblog.org/2011/06/08/podchody-wyszalnia-i-festyn/#comments Wed, 08 Jun 2011 10:18:17 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=2931 czytaj więcej]]> W ostatnią sobotę organizowałam nieformalny questing- urodzinową grę terenową, z prezentami i finałowym tortem. Wydarzenie było adresowane do dziesięciolatków. Ponieważ od jakiegoś czasu zajmujemy się w „DE” questingami, chcę przy okazji podzielić się kilkoma poczynionymi ostatnio odkryciami.

Po pierwsze impreza bardzo się udała. A jej uczestnicy najbardziej docenili to, że „na koniec było lanie wodą”, a wcześniej „wszyscy gonili, jak wariaci”. Jakoś mniej zapadł im w pamięć przekaz edukacyjny, mimo, że był podany w postaci rebusów do wykonania i opowieści, które trzeba było tworzyć przy wykorzystaniu scenografii miejskiej przestrzeni. Ale to pozorne niepowodzenie, bo okazało się szybko, że nowe trudne słówka się zapamiętały, a doświadczenie- jak zawsze- było najlepszą sytuacją edukacyjną.

Całość trwała trzy i pół godziny, z czego ponad połowa przypadła na zajęcia i zabawy ruchowe (mniej lub bardziej animowane). Piszę o tym dlatego, że po moich różnych doświadczeniach z dziećmi znacząco przeformułowałam scenariusz zajęć zmieniając proporcję zadań do wykonania i szaleństw, a także wprowadzając mimo wcześniejszej niechęci elementy rywalizacji grupowej. Skorzystałam też z przykładu pewnej krakowskiej szkoły podstawowej, która zorganizowała w swoich murach tzw. wyszalnię, miejsce dla „dzieci z problemami z koncentracja i nadpobudliwością”(cokolwiek to znaczy). Chodzi o to, aby umożliwić dzieciom skorzystanie z wentylu bezpieczeństwa, celowo rozproszyć pożądaną kiedy indziej koncentrację. Doradzam też takie podejście muzealnikom projektującym warsztaty dla dzieci: cykl uwagi dzieci nie pokrywa się przecież z cyklem uwagi dorosłego kustosza, a warsztaty muzealne mogą przecież zawierać w sobie element zapomnianych dziś „ćwiczeń śródlekcyjnych”. Na przykład dobrze znana, kolorowa chusta Klanzy jest w sumie małym wydatkiem, a dobrze sprawdza się na niewielkich przestrzeniach, jakimi dysponują muzea.

Wyszalnia, mówiąc krótko, podnosi znacząco poziom satysfakcji uczestników. To co jeszcze wzmacnia ich zadowolenie to użycie wiecznie aktualnych trików, które sprawiają, że nauka jest przeżywana jako zabawa: małe słodycze, baloniki, nagrody.

Na koniec tego urodzinowego dnia wydarzyła się jeszcze jedna miła rzecz. Akurat nad Wisłą były sztuczne ognie. Powiem od razu, że tylko jako część większej imprezy, ale i tak to one były bardzo wyczekiwane. Na owej imprezie na wolnym powietrzu spotkałam kilku znajomych, którzy zawsze deklarują niechęć do spędów i festynów. Ale (podobnie jak ja) mają słabość do fajerwerków. I tak, jak zawsze rozmawiamy o jakościowej edukacji w dziedzictwie, tak tym razem wymienialiśmy uwagi o beztroskiej, prostej przyjemności: ciepłym czerwcowym wieczorze nad rzeką, wiosennym niebie rozświetlonym sztucznymi ogniami.

Podsumowując, myślę, że warto pamiętać o prostych przyjemnościach, o których często łatwo zapominamy przy projektowaniu zajęć edukacyjnych (jestem w tym pierwsza z wielkimi ambicjami). Osioł w Szreku mawia, że wszyscy lubią kremówki. Może w Polsce to akurat nie jest opinia pozbawiona poważnych skojarzeń, ale daje do myślenia. Nie wszyscy lubią festyny, ani sztuczne ognie. Ale kto nie lubi małych przyjemności? A jeśli chodzi o dzieci, to może warto czasem pomyśleć o wycieczce do muzeum jako o czymś miłym i obiecującym małe, dobre nagrody. Nie tylko wynikające z merytorycznej oferty, która- bez dwóch zdań- powinna być największym magnesem muzeum.

]]>
http://muzeoblog.org/2011/06/08/podchody-wyszalnia-i-festyn/feed/ 3
Dixit – czyli trening metafor http://muzeoblog.org/2009/10/30/dixit-czyli-trenowanie-metafor/ http://muzeoblog.org/2009/10/30/dixit-czyli-trenowanie-metafor/#comments Fri, 30 Oct 2009 01:29:59 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=1676 czytaj więcej]]> Ostatnio na warsztatach Dynamiki Ekspozycji użyliśmy gry planszowej. Było to szkolenie z budowania scenariusza ekspozycji muzealnej. Jednym z ćwiczeń była krótka rozgrywka w DIXIT. Najważniejszym elementem tej zabawy towarzyskiej jest tworzenie metafor. Na kartach do DIXIT znajdują się barwne, abstrakcyjne ilustracje z dużą ilością szczegółów, inspirujące do wielu nieoczywistych skojarzeń. Podczas gry każdy z graczy otrzymuje zestaw kart z obrazkami. W swojej kolejce gracz w tajemnicy przed innymi, wybiera z talii jedną z kart i szuka do niej hasła, zdania, cytatu, onomatopei lub gestu, które pozwolą innym graczom odgadnąć, którą kartę wybrał. Skojarzenie nie powinno być zbyt odległe ani za bardzo oczywiste, ale takie, które tylko niektórzy gracze będą potrafili powiązać z właściwym obrazem.

Podczas warsztatów odnosiliśmy się do wizji muzeum, które nie podaje gotowych faktów i czystych informacji, lecz ich interpretacje. W tej perspektywie ekspozycja muzealna wykorzystuje metafory obrazujące treści, które wystawa ma przekazywać. Aranżacja muzealna może być więc budowana w oparciu o skojarzenia związane z jej tematem i odwołujące się do uniwersalnych symboli. Skojarzenia takie nie mogą być zbyt odległe ani za bardzo oczywiste, wtedy intrygują i zapraszają widza do poszukiwania znaczeń. Dixit okazało się dobrym ćwiczeniem na myślenie obrazami i skojarzeniami.

ps. Innym przykładem wykorzystania DIXIT były warsztaty z dziećmi przeprowadzone przez opiekunów świetlicy w Waldorfskiej Szkole Podstawowej im. Janusza Korczaka w Krakowie. Po rozegranej partii DIXIT uczniowie narysowali własne karty do gry. Obrazy na kartach muszą spełnić określone warunki: nie mogą być za oczywiste ani zbyt abstrakcyjne, powinny poruszać wyobraźnię i dawać pole do tworzenia wielu skojarzeń… Było to więc nie lada wyzwanie artystyczne! DIXIT to jednak przede wszystkim dobra zabawa. Polecamy wszystkim!

foto 3: Avram Iancuby-nc-sa

]]>
http://muzeoblog.org/2009/10/30/dixit-czyli-trenowanie-metafor/feed/ 0
Co ma piernik do muzeum http://muzeoblog.org/2009/08/31/co-ma-piernik-do-muzeum/ http://muzeoblog.org/2009/08/31/co-ma-piernik-do-muzeum/#comments Mon, 31 Aug 2009 14:42:43 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=1535 czytaj więcej]]> Toruńskie Muzeum Piernika na pierwszy rzut oka dostarcza zwiedzającym wszystkiego, czego mogliby oczekiwać od muzeum.

W ciekawej, ubranej w stosowną narrację formie mamy szansę samodzielnie zapoznać się z kunsztem piernikarskim. Tym samym wykorzystana zostaje unikalność miejsca- wiemy, dlaczego pierniki piec będziemy akurat w Toruniu. Wizyta ma charakter całkowicie interaktywny- warsztat opiera się na żywym kontakcie z prowadzącymi: wróżką piernikową i mistrzem piekarskim. W ich świat, który zostaje zaanonsowany na wstępie jako „złoty wiek Torunia”, zostajemy wprowadzeni w sposób na poły magiczny, czyli składając przysięgę o zachowaniu tajemnicy wypieku pierników. Choć żartobliwie, jednak znacząco, zwiedzający zostają w taki sposób zaproszeni do udziału w niedostępnej wszystkim przygodzie. Przebrani w dawne stroje nauczyciele są dobrze przygotowani do warsztatów, które dynamicznie prowadzone trwają około 45 minut. Zapamiętują imiona uczestników, do których zwracają się prosząc o wykonanie konkretnych, prostych zadań, czy zadając mobilizujące pytania. Przestrzeń zaadoptowanego na potrzeby muzealne mieszkania na toruńskiej starówce jest dobrze wykorzystana: przechodzimy od stołu prezentacji przypraw, do stołu, gdzie przygotowujemy ciasto. Każdy może sam wybrać foremkę na własny piernik, a element samodzielnego wyboru jest kolejną zaletą zajęć. Podczas, gdy pierniki pieką się dowiadujemy się jeszcze kilku ciekawostek, poznajemy lokalne legendy piernikowe i powtarzamy najważniejsze informacje. Wreszcie, po wyjęciu gotowych pierników z pieca nie tylko cieszymy się z własnoręcznie wykonanej pamiątki, ale także możemy otrzymać imienny certyfikat potwierdzający nabycie nowej umiejętności.

Czyż nie jest idealnie? Niby jest, może trochę szkoda, że zarówno muzealny sklepik jak i kafejka są kiepskie w odniesieniu do oferty miejsca. Język zajęć, w którym często pojawiają się staropolskie sformułowania jest momentami całkowicie niezrozumiały dla dzieci (np. chętnie używana pochwała „dobrze, terminujący” pozostaje zazwyczaj bez odpowiedzi, bo nie wiadomo, kim/czym jest ów „terminujący”), a dzieci nie do końca kupują historię o podróży w czasie. I na to można popatrzeć przez palce, naprawdę. Mimo wszystko. Dla mnie największe zastrzeżenia budzi użycie w kontekście tego miejsca słowa „muzeum”.

Otóż toruńskie Muzeum Piernika nie posiada eksponatów. W swojej praktyce wykorzystuje jedynie szereg współcześnie wykonanych przedmiotów związanych z prezentowaną przez siebie tematyką. Samo wnętrze także nie tłumaczy się samo (przynajmniej nic nam o tym nie powiedziano). Być może ten brak, który dojmująco odczułam, świadczy o tym, że w definicji muzeum „autentyczność” i obecność eksponatów jest ważna. Czy wobec tego to w ogóle jest muzeum? Dla mnie spełnia doskonale wymogi sytuacji muzealnej, a jeszcze bardziej jest dobrze funkcjonującym nowoczesnym (ponowoczesnym?) centrum edukacyjnym, którego jakość i unikalność opiera się na dobrym wykorzystaniu lokalnego nieuchwytnego dziedzictwa. Tylko, że to brzmi znacznie gorzej niż „muzeum piernika”, która to nazwa obiecuje być może kontakt z pewnym fenomenem społecznym, a jej pierwszy człon instytucję nobilituje i uwiarygodnia. Muzeum piernika jest bowiem także małym przedsiębiorstwem, słusznie docenionym zresztą nagrodami. I bardzo dobrze. Nie jest przecież tak, że kultura, dziedzictwo, czy muzea powinny uniemożliwiać zarabianie pieniędzy. Wręcz przeciwnie.

Warto życzyć innym muzeom, które inaczej, niż toruńskie Muzeum Piernika mają w ręce silne atuty historycznych wnętrz i wspaniałe zbiory przedmiotowe, aby umiały je wykorzystywać równie lekko i profesjonalnie jak to się dzieje w Toruniu. Wystarczy pamiętać o tym, co im już się udało (a ja pogrubioną czcionką streściłam na początku tego tekstu).

]]>
http://muzeoblog.org/2009/08/31/co-ma-piernik-do-muzeum/feed/ 0