Muzeoblog » proces kreatywny http://muzeoblog.org Muzeoblog programu Dynamika Ekspozycji Fri, 18 Nov 2016 16:35:26 +0000 pl-PL hourly 1 http://wordpress.org/?v=4.0.22 Zarządzanie frustracją w procesie kreatywnym http://muzeoblog.org/2012/01/17/zarzadzanie-frustracja-w-procesie-kreatywnym/ http://muzeoblog.org/2012/01/17/zarzadzanie-frustracja-w-procesie-kreatywnym/#comments Tue, 17 Jan 2012 20:00:09 +0000 http://muzeoblog.org/?p=3895 czytaj więcej]]> W zeszłym tygodniu wysłuchałam żalów trójki muzealników reprezentujących różne instytucje. Chodziło o to, ogólnie rzecz biorąc, jaki wpływ ma na ich działalność kryzys. Wszyscy przyjmują jakąś strategię przeżycia, starając się wspierać swoich dyrektorów, realizować misje, a zarazem zachować dystans do siebie i sytuacji. Chcę tutaj podsumować te żale i przywołać zasłyszane strategie, „kryzys” zdaje się bowiem, jak mgła, rozlewać wszędzie, zaciemniając gdzieniegdzie pole widzenia.

Zaczął się nowy rok, a tu, zamiast radości z potwierdzenia, że wreszcie zrobimy dawno planowaną, autorską, spektakularną wystawę, dowiadujemy się, że z minimalnym budżetem, mamy przygotować „coś fajnego”. A więc znowu nie będzie spektakularnych efektów, znowu przegraliśmy zakład, że tym razem się uda przechytrzyć kryzys, znowu ostatnia prosta się wydłuża.

W zasadzie… jakby na to spojrzeć z innej strony… przecież… mamy przewagę aksjologiczną. Wobec tego nie powinno nas, dorosłych ludzi, zanadto martwić, kiedy nie udaje się zrealizować tak zwanych wymarzonych projektów i ambitnych planów, a na początek roku, tuż po życzeniach, dowiadujemy się o kolejnych cięciach. „To będzie rok przetrwania” – usłyszałam w znajomym muzeum.

Jednym z możliwych środków zaradczych, żeby nie zwariować, może być w takiej sytuacji magia PR, tym razem zastosowana nie na zewnątrz, czyli aby uspokoić czujność dziennikarzy, tylko „do środka”. Spotykamy się z zespołem i przedstawiamy „strategię poziomego wsparcia”. Już to słyszę: wykorzystajmy ten rok jak najlepiej: co prawda nie uda się nic wydać ani wyprodukować, ale możemy… no właśnie, co możemy? Możemy zorganizować wzajemne szkolenia i treningi. Bezkosztowo. W końcu każdy na czymś się zna. Zamiast wystawy przeprowadzimy projekt badawczy. Optymalnie „wieloletni”, wtedy nie zobowiązujemy się do terminu finalizacji. Można też przekształcić się w zespół konsultacyjny. Jako ludzie przewagi aksjologicznej będziemy doradzać komercji, która mimo, że wie gorzej niż my, to ma więcej pieniędzy. Wreszcie skoncentrujmy się na powiększaniu własnego kapitału kulturowego. Być może zaprzyjaźnione instytucje kultury dadzą nam kilka bezpłatnych wejściówek, skoro nie będzie nas i tak stać na normalne bilety.

Merytorycznym sposobem uniknięcia matni jest pójście w interpretację i refleksję. To jest takie eleganckie, europejskie wybrnięcie z trudnej sytuacji – bazuje na autorefleksji. Wzmacnia samoświadomość. Wreszcie mamy czas na uporządkowanie metody. I możemy poćwiczyć styl.

Takie rady przypominają mi techniki przetrwania w PRL-u. Wzajemna samopomoc, wyroby czekoladopodobne, torty z marchewki i sieć znajomości pozwalały jakoś polukrować wszechobecną żenadę biedy. Właściwie to w ogóle nie było poczucia żenady, a dziś jest. Dlaczego? Może odzwyczailiśmy się na jakiś czas od konieczności walki o wszystko? Może bezpodstawnie uważamy, że się nam coś należy?

Zawsze pozostaje wreszcie emigracja wewnętrzna. W tej, dość staromodnej, opcji staramy się nie obrażać na świat. Po prostu nie oglądamy telewizji (jeżeli mamy w ogóle telewizor), żeby nie myśleć, że w społeczeństwie jest niski poziom kultury. Omijamy tak zwane galerie handlowe. Czytamy – dajmy na to – Platona, stronimy od Pascala i dekadentów. Uciekamy w praktyki codzienności. W końcu, jako ludzie przewagi aksjologicznej, potrafimy zinterpretować nawet gotowanie jako metaforę polityki wielokulturowości. Szukamy harmonii w prostocie. W końcu chodzi o to, żeby przetrwać i za bardzo nie zgorzknieć.

Jeśli więc przez ostatnie kilka lat pracowaliśmy nad projektem, którego forma będzie tak okrojona, że tylko tytuł się zgadza, przypomnijmy sobie ten stan ducha z początku drogi. Wszystko było możliwe. Nie myśleliśmy ograniczeniami finansowymi. Radość udziału w czymś ważnym dodawała lekkości naszym skojarzeniom i myślom. Przekonanie o świeżości i oryginalności pomysłów poprawiało nam humory, niczego się nie baliśmy. Czyż nie było to wartością?

Nie lubię optymizmu na siłę, a tym bardziej uniwersalnych porzekadeł. Chyba jednak pozwolę sobie na autoprzestrogę, żeby nigdy nie mówić, że gorzej już być nie może.

PS Liczba mnoga, jaką w tym poście przyjęłam, nie wynika z tego, że się czuję wyjątkowo uroczyście i władczo albo piszę o nas, zespole Dynamiki Ekspozycji. To nie pluralis maiestatis, a raczej „participans”. Być może w obliczu kryzysu formuje się środowisko, które w normalnych okolicznościach jest znacznie mniej zintegrowane.

 

]]>
http://muzeoblog.org/2012/01/17/zarzadzanie-frustracja-w-procesie-kreatywnym/feed/ 0
Żeglowanie jest koniecznością http://muzeoblog.org/2012/01/03/zeglowanie-jest-koniecznoscia/ http://muzeoblog.org/2012/01/03/zeglowanie-jest-koniecznoscia/#comments Tue, 03 Jan 2012 13:38:23 +0000 http://muzeoblog.org/?p=3817 czytaj więcej]]> Praca z analogiami jest jedną z bardziej efektywnych metod twórczych, które dobrze sprawdzają się zarówno przy tworzeniu nowych wystaw, jak i kompleksowych przestrzeni muzealnych. Poszukiwanie analogii pomiędzy pozornie odległymi tematami czy przedmiotami pozwala znaleźć nieoczywiste połączenia, a wraz z nimi nowy potencjał, zwłaszcza narracyjny, który można następnie innowacyjnie wykorzystać.
W tym poście chcę przedstawić efekty jednego ze spotkań konsultacyjnych, które dotyczyło funkcjonowania dużego kompleksu zabytkowego, a zadaniem warsztatów było określenie, jak specyfika turystyki kulturowej wpływa na określenie charakterystyki konkretnego doświadczenia turystycznego. Ponieważ miejsce było mocno związane z morzem, zaproponowałam posłużenie się przykładami żeglarskimi. Metafora żeglowania w odniesieniu do pracy muzealnej okazała się na początek bardzo klarowna i pomocna. Usprawniła myślowe eksperymenty, a także rozbudziła wyobraźnię. Wtedy pojawiły się opowieści o czterech wyjątkowych jednostkach pływających…

„Endeavour”, statek z pierwszej wyprawy kapitana Cooka. Jego nazwa oznacza odważną próbę, wyzwanie. Cook wypłynął między innymi po to, aby umożliwić przeprowadzenie pomiarów i badań astronomicznych (obserwacje przejścia Wenus przez tarczę Słońca), a następnie udał się na dalsze poszukiwania nowych lądów. Przy całej krytyce postawy kapitana Cooka wynikającej z podejścia do autochtonów Australii, uznawanego dziś za kolonialne, imponujące jest to, że jego podróże były pełne wielkich odkryć, zwłaszcza przyrodniczych.

nowych lądów. Przy całej krytyce postawy kapitana Cooka wynikającej z podejścia do autochtonów Australii, uznawanego dziś za kolonialne, imponujące jest to, że jego podróże były pełne wielkich odkryć, zwłaszcza przyrodniczych.
Cook był m.in. doskonałym kartografem, uzupełniał mapy podczas rejsów. Był też naukowo, czyli krytycznie, nastawiony do podejmowanych przez siebie zadań. Nie stronił jednak wcale od mądrości ludowej: jako jednemu z nielicznych kapitanów, udało mu się uchronić marynarzy przed szkorbutem, pod pokładem miał bowiem spore beczki z kiszoną kapustą (bogatą w witaminę C). Cook znany był, zwłaszcza pod koniec życia, z porywczości, ale wspominano go jako człowieka pełnego pasji i godnego szacunku. Czasem okresla się jego charakter przy pomocy nazw innych statków, którym przewodził. W kolejności (po „Endeavour”) były to: „Resolution” (postanowienie), „Adventure” (przygoda) i „Discovery” (odkrycie).

Co najmniej dwie z tych nazw zostały użyte dla wahadłowców kosmicznych NASA.

„Cutty Sark”, czyli znany wielu jako marka whisky, imponujący herbaciany kliper. Rozsławiły go dwa walory. Po pierwsze, uważany jest za najpiękniejszy żaglowiec świata, a umocowana pod bukszprytem figura skąpo ubranej Nanny pobudzała podobno marynarzy do snucia fantazji. Po drugie, „Cutty Sark” słynął z rozwijania ogromnych prędkości. W żeglarstwie oznacza to umiejętność wykorzystania dobrych i właściwych wiatrów, a także doskonałe opanowanie dostępnych technologii i narzędzi. Wreszcie, trudno o tym nie wspomnieć, „Cutty Sark” kojarzy się z regatami oraz z dobrze rozpoznawalnym produktem wysokiej jakości.

„Santa Maria”, flagowy statek Kolumba, o którym wiadomo, że przewodził wielkiej wyprawie, ale nie wspomina się, że osiadł na mieliźnie. I to zdarza się nawet największym żeglarzom. Zanim ta słynna karaka została St. Marią, nazywano ją Galicyjką, lecz reprezentacyjny charakter misji Kolumba sprawił, że została przemianowana. Mimo że karakami pływali także inni odkrywcy, Magellan i Vasco da Gama, właśnie Santa Maria stała się chętnie replikowanym statkiem. Jedna z replik jest udostępniona w Pracowni Literackiej A. Fiedlera w Puszczykowie.

 

„Przygoda” to nie tylko jeden ze statków kapitana Cooka, ale także łódka należąca do rodziny, o, przepraszam, Tatusia Muminka. Jest to jednostka zarządzana wyraziście przez jednego kapitana, ale służąca całej rodzinie, gdzie każdy ma swoją rolę. I, jak to z muminkami bywa, mimo że są dość infantylne, jedno można o nich powiedzieć: mają tolerancję dla swoich osobowości i różnic. Bycie dzieckiem (oraz bycie dorosłym dzieckiem) nie przeszkadza we wzięciu udziału w wyprawie, a „przygoda” jest czymś miłym i pożądanym bez względu na wiek.

Teraz, gdy statki wraz ze swoimi historiami przybiły do portu, rozpocznijmy wyciąganie wskazówek, porad i morałów, które mogą się nam przydać. Sam przegląd nazw pozwala sformułować kilka ważnych postulatów: warto ważyć się na śmiałe wyzwania. Przygody są kluczowym elementem dobrego czasu wolnego, nie tylko w wakacje. „Cutty Sark” to bohaterka wiersza słynnego szkockiego poety Roberta Burnsa (tego od Auld Lang Syne) – nie uciekajmy od inspiracji poetyckich. Wreszcie czasem, jak z St. Marią, dobrze zmienić nazwę.

Wykorzystanie nazw statków dla promów kosmicznych to może być informacja, że jedynym limitem jest niebo.

Sukces promocyjny „Cutty Sark” jest dowodem na siłę dobrego skojarzenia z produktem. Muzea, przypomnijmy, mogą z powodzeniem firmować różne produkty, także spożywcze (niekoniecznie alkohole). Warto także pamiętać o wydarzeniach, w których istotna jest zapierająca dech skala – w muzeach zwykle brak na to pieniędzy (i fregat), jednak wybór wydarzenia bywa czasem kwestią decyzji. Zawsze warto promować coś wyrazistego, niekoniecznie spektakularnego, ale jeśli mamy czym się chwalić, trzeba to przemyśleć.

A propos eventów i okoliczności towarzyszących inna nauka tkwi w historii wyprawy kapitana Cooka. Czasem muzea mogą stać się po prostu dobrymi punktami obserwacyjnymi, nawet jeśli widowisko nie dotyczy bezpośrednio kolekcji. Wspólnota ludzi oglądających niezwykłe zjawiska (jak zaćmienie słońca) jest silna, nie traćmy okazji do takich nawiązań.

„Przygoda” z Muminków jest natomiast – między innymi – przypomnieniem o dobrej pamiątce muzealnej. W ogóle statek w butelce jest świetnym symbolem charakterystycznego przedmiotu, stanowiącego możliwe oparcie (zakotwiczenie) dla nowych historii i wyobraźni.Zdjęcie „Przygody” z muminkowego sklepiku przedstawia zabawkę interaktywną „otwieraną i z figurkami”, której powstanie znajduje pełne uzasadnienie w miejscu, gdzie jest sprzedawana. Narracji, które mogą stać się początkami pamiątek muzealnych jest nieskończenie wiele.

W całej zabawie z analogiami chodzi o to, żeby spojrzeć na stare rzeczy po nowemu, znajdując takie ich właściwości, które były niewidoczne. Czego uczą nas statki?

Chociażby tego, że repliki są dobre, bo można ich używać, a nie tylko podziwiać (St. Maria). Albo że warto czasem wykorzystać sprawdzone, ludowe metody i rozwiązania tradycyjne (kiszona kapusta). Albo że w ogóle odwoływanie się do łapania wiatru w żagle, szerokich horyzontów, wolności, odkrywania jest jak świeża morska bryza dla myślenia.

]]>
http://muzeoblog.org/2012/01/03/zeglowanie-jest-koniecznoscia/feed/ 2
Kreatywność w projekcie – co sprzyja twórczej pracy? http://muzeoblog.org/2010/03/29/warunkikreatywnosci/ http://muzeoblog.org/2010/03/29/warunkikreatywnosci/#comments Mon, 29 Mar 2010 06:32:16 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=2019 czytaj więcej]]> Poniżej przedstawimy warunki sprzyjające pracy twórczej, a wkrótce, wybrane techniki i metody ułatwiające tworzenie pomysłów.
Pomysły często powstają przypadkowo. Tymczasem pracę twórczą warto traktować systemowo, jako osobną, zaplanowaną część projektu. Proces twórczy można wzmacniać – stwarzać odpowiednie warunki, korzystać z pomocy służących do tworzenia i obróbki pomysłów. Dopracowane pomysły uwzględniają zróżnicowane potrzeby oraz cele zarówno zwiedzających, jak i pracowników muzeów. Co może sprzyjać tworzeniu oryginalnych, kompletnych pomysłów wystawy, działań społecznych, edukacyjnych, czy wydarzeń kulturalnych?
– Perspektywa laika,
– Atmosfera,
– Praca zespołowa,
– Zdefiniowanie celu lub problemu.

Perspektywa laika
Ciekawość i niepełna wiedza sprzyjają kreatywności. Dla laika nie ma zjawisk oczywistych. Dlatego przyjęcie perspektywy laika umożliwia świeże spojrzenie na temat czy problem. Brak wiedzy zmusza do stawiania oryginalnych pytań i poszukiwania własnych, twórczych rozwiązań. Może również posłużyć sprawdzeniu czytelności opracowywanych treści, na przykład komunikatów wystawy, czy poziomu trudności ćwiczeń warsztatowych.

Atmosfera
Często niedoceniany jest fakt, że tzw. dobra atmosfera pracy jest najważniejszym czynnikiem sprzyjającym kreatywności. Na dobrą atmosferę składają się poczucie humoru, otwartość na nowe idee oraz akceptacja niepełnej wiedzy i możliwości popełniania błędów. Otwartość na nie stosowane dotychczas podejście do podejmowanych zagadnień ułatwia zgłaszanie pomysłów i zwiększa motywację do proponowania nowych rozwiązań. Z innowacyjnością związane jest ryzyko popełnienia błędu. Prawo do stawiania pytań, błądzenia, zgoda na popełnianie błędów i uznanie ich za nieodłączny składnik procesu twórczego tworzą przestrzeń sprzyjającą kreatywności.

Praca zespołowa
Praca zespołowa ułatwia precyzyjne sformułowanie problemu lub celu, tworzenie nowych pomysłów, a także ich dopracowanie i weryfikację. Ponadto zwiększa intensywność pracy i pozwala wziąć pod uwagę więcej czynników niż praca jednoosobowa. Przykładowo, wystawa tworzona w zespole złożonym z kuratora, edukatora muzealnego oraz aranżera przestrzeni ekspozycji pozwala na równoczesne wypracowanie tematycznych, edukacyjnych i estetycznych jakości projektu. Zróżnicowanie członków zespołu, ich wiedzy i doświadczeń, sprzyja powstawaniu nieoczekiwanych, oryginalnych pomysłów. Już dwie osoby wystarczają do uzyskania tzw. efektu synergii płynącego z pracy zespołowej. Dodatkowym efektem pracy grupowej może być integracja grupy i jej utożsamienie z efektami pracy, co wzmacnia motywację i odpowiedzialność za efekt projektu, a zatem podnosi jakość jego realizacji.

Zdefiniowanie problemu lub celu
Spontaniczne rozwiązywanie bieżących problemów, szybkie reagowanie, podejmowanie decyzji jest wynikiem tzw. twórczości płynnej, której czas można mierzyć w sekundach lub minutach. Tworzenie koncepcji większego, złożonego projektu, odnosi się do zagadnień, których zwykle nie da się rozwiązać szybko i spontanicznie. Tworzenie kompleksowych pomysłów wymaga bardziej czasochłonnej, tzw. skrystalizowanej twórczości. W przypadku złożonych projektów przydatne jest dążenie do sformułowania problemu, zadania nad którym pracujemy i okresowe wracanie do kontrolnych pytań: jaki mamy główny cel? co chcemy uzyskać? co przekazać? dla kogo? co jest w naszym projekcie najważniejsze?

Inspiracje:
• E. Jerzyk, G. Leszczyński, H. Mruk, Kreatywność w biznesie, Poznań 2006
• P. Lasoń, Kreatywność – cytaty, komentarze, [data dostępu, 19.03.2010 r.]
• Z. Martyniak, Wstęp do inwentyki, Kraków 1997
• E. Nęcka, Trening twórczości. Podręcznik dla psychologów, pedagogów i nauczycieli, Kraków 1998

]]>
http://muzeoblog.org/2010/03/29/warunkikreatywnosci/feed/ 0
Kreatywność w projekcie – jak i kiedy myśleć o pomyśle? http://muzeoblog.org/2010/02/11/kreatywnosc1/ http://muzeoblog.org/2010/02/11/kreatywnosc1/#comments Thu, 11 Feb 2010 15:55:27 +0000 http://www.muzeoblog.org/?p=1944 czytaj więcej]]> Powodzenie projektu (wystawy, wydarzenia, programu edukacyjnego itd.) w dużej mierze zależy od dopracowania jego koncepcji przed szczegółowym planowaniem i realizacją. Wypracowanie pomysłu wymaga nakładów – pracy, czasu i kreatywności. Kreatywność projektowa to nie tylko umiejętność twórczego myślenia, ale również porządkowania, opracowywania i dopracowywania pomysłów. To zaplanowany, rozłożony w czasie proces dochodzenia do najlepszego rozwiązania. Często nie doceniamy roli kreatywności w projektach, a od rzetelnie przemyślanej koncepcji zależy jakość realizacji, efektywność wydatkowanych pieniędzy, komfort pracy realizatorów, a nawet sensowność całego przedsięwzięcia. Kreatywność w projekcie nie jest procesem chaotycznym, rządzi się własnymi prawami. Poniżej przedstawimy:
– zjawisko kreatywności w projekcie,
– etapy twórczego myślenia,
– korzyści płynące ze znajomości etapów pracy nad pomysłem.


Jak można rozumieć kreatywność w projekcie?
Słowo „kreatywność” robi furorę. Jest używane i nadużywane nie tylko w kontekście kultury i sztuki, ale również gospodarki. Mówi się o kreatywnych osobach, przemyśle, a nawet miastach. Nie wdając się w semantyczno-logiczną analizę pojęcia, zajmiemy się praktycznym problemem miejsca i roli kreatywności w realizacji projektu.
Kreatywność (twórczość) można rozumieć jako uporządkowany proces, zbiór działań prowadzących do rozwiązania określonego problemu lub wypracowania oryginalnego pomysłu. To ważny etap projektu, poprzedzający szczegółowe planowanie i realizację. Kreatywność w tym ujęciu dotyczy aktywności zespołu przygotowującego projekt.

Jakie są etapy procesu twórczego myślenia?
Kreatywność jako proces wypracowywania oryginalnych rozwiązań nie musi przebiegać w sposób całkowicie spontaniczny. Świadomość etapów twórczego myślenia pozwala uporządkować prace nad przygotowaniem koncepcji projektu. Pomocą służyć może klasyczny model Grahama Wallasa, który dzieli proces twórczy na cztery części: przygotowania, inkubacji, olśnienia i weryfikacji pomysłu.

Faza przygotowania
Znalezienie dobrego pomysłu wymaga czasu, gromadzenia wiedzy o zagadnieniu, dzięki czemu możliwe jest stawianie pogłębionych pytań i formułowanie wstępnych pomysłów. Samo tworzenie pomysłów nie musi zależeć od natchnienia. Można posiłkować się metodami i technikami wspierającymi twórcze myślenie, których od lat 60. XX wieku dostarcza inwentyka.

Faza inkubacji i faza olśnienia
Wraz z upływem czasu sposób myślenia o projekcie „dojrzewa” do momentu, gdy pojawia się pomysł (lub seria pomysłów), który wydaje się wyjątkowo atrakcyjny, najlepszy. Ten ważny moment procesu twórczego jest efektem wcześniejszej pracy i czasu poświęconego na inkubację pomysłu. Słynna Heureka! Archimedesa czy sen Mendelejewa, podczas którego rzekomo pojawił się koncept tablicy, to nie szczęśliwy przypadek, ale rezultat działań podjętych w fazie przygotowania i inkubacji.

Faza weryfikacji, dopracowania pomysłu
W fazie olśnienia powstaje jedynie zrąb, ogólna wizja pomysłu. To za mało, by mówić o projekcie. Wybrany pomysł lub seria pomysłów wymaga uszczegółowienia, wykrycia jego słabych stron i dopasowania do posiadanych możliwości (np. budżetu, zespołu, przestrzeni wystawowej).

Dlaczego warto znać proces tworzenia pomysłu?
Znajomość etapów pracy kreatywnej, planowanie czasu na dopracowanie pomysłu przed podjęciem działań realizacyjnych wpływa na przebieg i efekty projektu. W szczególności pozwala:
– uporządkować i odpowiednio rozłożyć w czasie pracę zespołu,
– uwspólnić wizję projektu i uwzględnić zróżnicowane potrzeby w przypadku projektów partnerskich,
– wykryć i wyeliminować jego słabe strony, przewidzieć przynajmniej część trudności już na etapie tworzenia koncepcji, a nie realizacji projektu,

]]>
http://muzeoblog.org/2010/02/11/kreatywnosc1/feed/ 0