Muzeoblog » Katarzyna Kozyra http://muzeoblog.org Muzeoblog programu Dynamika Ekspozycji Fri, 18 Nov 2016 16:35:26 +0000 pl-PL hourly 1 http://wordpress.org/?v=4.0.22 Zabrania się zabraniać, czyli protesty muzealne http://muzeoblog.org/2012/01/10/zabrania-sie-zabraniac-czyli-protesty-muzealne/ http://muzeoblog.org/2012/01/10/zabrania-sie-zabraniac-czyli-protesty-muzealne/#comments Tue, 10 Jan 2012 13:43:13 +0000 http://muzeoblog.org/?p=3854 „Cardinal Sin”, umieszczona w Walker Art Gallery w Liverpoolu). czytaj więcej]]> Wystawa Katarzyny Kozyry, która jest aktualnie pokazywana w Muzeum Narodowym, stała się dość nieoczekiwanie okazją do zorganizowania protestu. Zanim przyjrzę mu się dokładniej, chcę wyrazić radość, że muzeum (jako instytucja oraz jako miejsce) okazuje się wciąż na tyle istotnym punktem odniesienia, że gromadzi wokół siebie grupy, a te wyrażają tu swoje poglądy. Powinniśmy się cieszyć z rozwoju demokracji i wolności słowa, a także z faktu, że jeszcze się komuś chce mieć własne zdanie i się nim w dodatku dzielić. Muzeum Narodowemu można natomiast pogratulować wystawy, która budzi emocje, a więc także przyciąga do muzeum publiczność.

I tutaj moja laurka się kończy, a skoro każdemu wolno mieć swoje gusty i upodobania, to mnie też. Myślę bowiem – z wielką sympatią dla wielu demonstracji, manif, a nawet niektórych rewolucji – że warto zainwestować energię protestu w rozmowę, a nie rozpraszać jej na polityczne okrzyki. Przed Narodowym w Krakowie odbyło się natomiast spotkanie, w efekcie którego nie mogła się odbyć żadna sensowna dyskusja, ponieważ celem protestu było jednostronne „wyrażenie zdania”, a nie wymiana opinii. Protestujący odczytali oświadczenie, co samo w sobie jest odwołaniem do dekretowego, jednokierunkowego stylu komunikacji, a następnie zaprezentowali przygotowane uprzednio rekwizyty, które miały odnieść się do poziomu wystawy i charakterystyki jej autorki.  Teatralizacja polityki może przybierać różne formy, a spektakle konferencji prasowych są jedynie przykładem rozgrywania konfliktów i nierówności, dla których najbardziej naturalną scenerią jest ulica (o czym dokładnie pisał Rudolf Schechner). Muzeum, a ściślej strefa wejścia do muzeum, stanowią także znaczącą scenerię, w której fasada może być kurtyną zasłaniającą zasadniczą sztukę. Protest, w którym pojawia się retoryka „hańby”, „uciśnienia” i „profanacji” może być potraktowany jako ilustracja braku właściwej reprezentacji, co jest kwestią polityki i sztuki. Sam komunikat jednak mógłby być sformułowany na różne sposoby. W omawianym proteście miała miejsce m.in. próba podważenia funkcjonującej definicji sztuki i artysty, ale zasadniczym problemem było to, że nie przedstawiono alternatywnej.

Najpierw komentarz antropologiczny. Mamy tu do czynienia z toposem skalanej świątyni, znanym w wielu odsłonach historycznych i cywilizacyjnych. Sama obecność sacrum, które niejednokrotnie dowartościowuje, powoduje także konieczność zawężenia jego możliwych interpretacji. Innymi słowy o świętościach trudno dyskutować. Tutaj, prawdopodobnie, świętością miała być reprezentowana w muzeum grupa, czyli naród. Poprzez skalanie świątyni reprezentującej naród, ów naród też mógł się poczuć obrażony. Protestujący podjęli się pokazania siebie jako prawdziwych reprezentantów, a nie uzurpatorów, motywując to danymi liczbowymi („95 procent Polaków to katolicy…”). Jako tacy są uciśnieni i jako tacy prezentują się poza oficjalną przestrzenią muzealną, broniąc się przed konfrontacją z dziełami. Wybrali natomiast, wracając do przestrzeni, trasę prowadzącą do gabinetu dyrekcji.

Ciekawe było to, że protestujący odmówili podjęcia rozmów na terenie muzeum, pomimo że otrzymali zaproszenie do zwiedzenia wystawy. Czyli dali znak, że dialogiem nie są zainteresowani, a także, że nie zgadzają się en bloc na muzeum w jego dzisiejszym kształcie. I nie musi to być wcale praktyką wynikającą z ignorancji.

Nie tak daleko stąd, w Liverpoolu, miał miejsce nieco inny protest o charakterze obyczajowym. Tym razem przedmiotem protestu był pewien bulwersujący przypadek związany z obyczajowością, a galeria została potraktowana jako scena protestu. Jego forma, mimo że odnosząca się do bardzo politycznych kwestii, wykorzystała jednak środki artystyczne, a sam autor – swoim zwyczajem – usunął się w cień, pozostawiając swoje dzieło do interpretacji chętnym widzom. Banksy, bo o nim mowa (o ile nie jest to raczej grupa doskonale promujących się przedsiębiorców artystycznych, jak głosi jedna z teorii) przygotował instalację pt. Cardinal Sin, której tytuł jest grą słowną (dosł. grzech ciężki, cardinal to także kardynał), a sama realizacja to gra z formą rzeźby gabinetowej, kojarzonej z tradycyjnym muzealnictwem. Banksy także protestuje i wybiera muzeum jako przestrzeń oficjalnej reprezentacji (choć tutaj jest to galeria).  Sam jest nieobecny, ale jego działalność uobecnia problem w przestrzeni definicyjnie stworzonej do interpretacji. Nie atakuje symboli religijnych, a raczej odnosi się do kodów komunikacyjnych i reguł spektaklu medialnego przy wykorzystaniu języka eksponatów/obiektów sztuki.

Wszystko to dowodzi, że ani sztuka, ani muzea nie oddalą się definitywnie od polityki. I dobrze, nic gorszego od hipokryzji. Należy sobie jednak życzyć, żeby towarzyszyła temu jakaś realna wymiana myśli, a nie protest w imię protestu.

]]>
http://muzeoblog.org/2012/01/10/zabrania-sie-zabraniac-czyli-protesty-muzealne/feed/ 0